Nie potrafię zobaczyć harmonijnego rozwoju Raciborza bez harmonijnego rozwoju jego najbliższego otoczenia. Nie potrafię zobaczyć dynamicznego rozwoju raciborskich gmin bez przywódczej i stymulującej funkcji największej spośród nich, czyli Miasta Racibórz – felieton Piotra ĆwikaNazywam się Piotr Ćwik, urodziłem się w Raciborzu, lecz dzieciństwo i wczesne lata młodzieńcze spędziłem w Bieńkowicach. Tam się wychowywałem, kopałem piłkę z kolegami, pobierałem pierwsze nauki, chodziłem do kościoła, uczestniczyłem w życiu lokalnej społeczności. Jako dzieciak targałem do szkoły sterty makulatury oraz tony złomu, stając się tym samym jednym z budowniczych raciborskiego stadionu, a później lodowiska. Gdy wracam pamięcią do tamtych chwil, widzę ogromny Racibórz będący niekwestionowanym centrum, stolicą ówczesnego powiatu raciborskiego. Przypominam sobie, jak moja mama czy babcia mawiały: "jutro jedziemy do miasta". Nawet do głowy mi wtedy nie przychodziło, że może to oznaczać coś innego niż "jutro jedziemy do Raciborza". Następnego dnia odświętnie ubrani szliśmy na przystanek PKS, skąd do Raciborza w ciągu dnia odjeżdżało ponad 30 autobusów. Czekaliśmy cierpliwie martwiąc się, czy aby nie skończy się to tzw. przejazdem, czyli niespotykanym już dziś zjawiskiem, kiedy to przeładowany do granic możliwości autobus nie zatrzymywał się na przystanku, gdyż nie był w stanie zabrać kolejnych pasażerów. Szczęśliwi, gdy autobus jednak się zatrzymał, próbowaliśmy się do niego wtłoczyć, by, najczęściej na stojąco, wśród wielu takich jak my, udać się "do miasta" i tam załatwić wiele spraw. Bo oczywistym było, że miejscem załatwiania wszelkich urzędowych spraw, czynienia większych zakupów a także uczestniczenia w wydarzeniach kulturalnych jest właśnie Racibórz, niekwestionowane centrum i stolica całego powiatu. Proszę potencjalnego Czytelnika o wybaczenie mi tej sentymentalnej podróży w czasie, bo choć od tamtej pory minęło ponad 30 lat, obrazy te są w mojej głowie tak żywe, jakby działo się to wczoraj…
Dziś mieszkam i pracuję w Raciborzu, z którym jestem mocno związany; tu realizuję swe pasje i uczestniczę w życiu publicznym. Staram się odwiedzać moje rodzinne Bieńkowice tak często jak tylko mogę, lecz dziś już w żaden sposób nie dostrzegam tego, czego sam doświadczyłem we wczesnej młodości. Obserwacje te potwierdzają także moi rozmówcy, mieszkańcy naszego powiatu: „Racibórz? Owszem, jest. Bywam tam, kiedy muszę, pracuję tam, dla mnie znaczy tyle co Kaufland i Auchan, nic więcej… Stolica powiatu? Powiaty są niepotrzebne. Życie publiczne w Raciborzu? Nic na ten temat nie wiem, nie obchodzi mnie to, mam swoje problemy” – to słyszę najczęściej.
Czy taka sytuacja wzięła się znikąd, czy jest tylko znakiem naszych zagonionych czasów, czy też przejawem naszego egoizmu, do którego sam często zmuszony jestem się przyznać? Czy takie postrzeganie naszej małej ojczyzny ma szansę się zmienić? Jak tego dokonać?
Niestety, ja także postrzegam dziś powiat raciborski jako swoisty twór z centralnie położonym Raciborzem, będącym siedzibą Starostwa i Rady Powiatu i otaczającymi go gminami, które żyją sobie własnym życiem. Szczególnym przypadkiem jest tutaj gmina Racibórz, największa, o największym potencjale, ale nie mająca żadnych aspiracji, by zostać liderem związku raciborskich gmin – choć rola ta wydaje się być w naturalny sposób jej przypisana. Nie dostrzegam centralnej funkcji stolicy powiatu w kreowaniu współdziałania gmin na rzecz harmonijnego i zrównoważonego rozwoju całej Ziemi Raciborskiej. Widzę za to, jak tracony jest bezpowrotnie potencjał, który można by wykorzystać zgodnym działaniem na rzecz realizacji wspólnych celów Bo przecież inny jest potencjał 10 tysięcznej gminy, 55 tysięcznego miasta, czy około 120 tysięcznego powiatu. Potencjał mierzony chociażby wielkością budżetów i wynikającą z nich ilością środków możliwych do przeznaczenia jako tzw. wkład własny w realizację dofinansowanych ze środków zewnętrznych inwestycji. Z tego właśnie powodu tak rzadko powstają u nas śmiałe projekty o zasięgu ponadlokalnym, bo każdy z osobna jest zbyt słaby by udźwignąć ciężar, a współdziałania nie ma. Nie wiem dlaczego Gmina Racibórz dobrowolnie zrzekła się funkcji niekwestionowanego lidera związku gmin stanowiących powiat raciborski, do której jest naturalnie predystynowana, co więcej, którą ma obowiązek ją spełniać. Uważam, że jednym z kluczowych zadań na najbliższą przyszłość dla władz samorządowych wszystkich gmin tworzących nasz powiat jest stworzenie pod egidą Starostwa takiej organizacji i takich struktur, które by to współdziałanie wręcz wymuszały. Być może dobrym powodem będzie tutaj realizacja wielkich inwestycji, takich jak chociażby zbiornik Racibórz Dolny. Albo przygotowanie analiz pod ewentualną inwestycję pod roboczą nazwą "Kanał Odra – Łaba – Dunaj", być może to. Jestem przekonany, że takie współdziałanie zaowocuje wieloma pomniejszymi inicjatywami ponad gminnymi, realizowanymi wspólnym pomysłem i siłami, całym potencjałem drzemiącym w Ziemi Raciborskiej. To jest zadanie, które, jak każde zresztą, realizować będą ludzie, a mieszkańcy tej ziemi są jej największym kapitałem i moim zdaniem, nie do końca wykorzystanym potencjałem naszego regionu. Zastanówmy się więc wszyscy, bo już wkrótce będziemy decydowali, komu powierzymy tę misję, komu zaufamy na kolejne lata, od kogo oczekiwać będziemy wiele w zamian za swój maleńki głos.
Nie potrafię zobaczyć harmonijnego rozwoju Raciborza bez harmonijnego rozwoju jego najbliższego otoczenia. Nie potrafię zobaczyć dynamicznego rozwoju raciborskich gmin bez przywódczej i stymulującej funkcji największej spośród nich, czyli Miasta Racibórz. Nie potrafię widzieć Ziemi Raciborskiej w pełni bez mojej bieńkowickiej ojcowizny, bez kościółka Świętego Krzyża, bez romantycznego dziedzictwa Łubowic, pogrzebieńskiej górki, krzanowickiej gwary, bez urokliwego Łężczoka, rudzkiego Opactwa, wstęgi Odry… Ale nie potrafię też widzieć Raciborskiej Ziemi bez Sanktuarium Matki Bożej, raciborskiej baszty, bez zamku piastowskiego, kolumny na Rynku, bez pomnika Matki Polki…
Czy to było złe, że kiedyś na podraciborskiej wsi mówiło się "jadę do miasta" a myślało "jadę do Raciborza"? Czy to było złe, że Racibórz postrzegany był jako naturalna stolica naszej Małej Ojczyzny? Czy w końcu złe było, że zbierałem złom i makulaturę, by w Raciborzu powstał stadion a później lodowisko służące całej społeczności powiatu raciborskiego?
„W jedności siła! Duży może więcej!” To slogany, wiem, ale czasami nawet slogan może wskazać właściwy kierunek działania.
Drogi Czytelniku, jeśli ten tekst wydał Ci się zbyt osobisty, zbyt sentymentalny, to wybacz. Ale ja nie umiem myśleć o miejscu, z którego wyszedłem, do którego powróciłem i z którym związałem się na dobre i na złe inaczej, jak z głębokim szacunkiem i mocnym poczuciem troski o jak najlepszą jego przyszłość. Nie potrafię przechodzić obojętnie obok tego, co nie jest jeszcze doskonałe, zachować dla siebie przemyśleń będących wyrazem mojej troski o dobre jutro dla nas wszystkich. Nie potrafię i nie chcę.
Piotr Ćwik
Znalazł się kolejny mentor na tym portalu.Krytykować i pouczać potrafi każdy. Nie Ci wszyscy , kolejni filozofowie wszechwiedzący nie zajmują tu więcej miejsca. Tego nikt nie czyta.
Niech się popisują ale w konkretnej pracy zawodowej i społeczne na rzecz społeczeństwa Raciborza.A więc Panowie do roboty!
Czy S.K. zadałeś sobie chociaż trud przeczytania tego tekstu, czy po prostu nazwisko autora podziałało na Ciebie jak płachta na byka? Ja przeczytałem ten (długi, przyznaję) felieton i nie zauważyłem jakiegoś krytykowania i pouczania, ot autor podzielił się kilkoma swoimi spostrzeżeniami i to tyle. Można się z nim zgadzać, można się nie zgadzać, nie widzę natomiast powodu by mu tego zabraniać.
[size= 12px; line-height: 16px][i][color=#89935d; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-style: normal; line-height: normal; font-size: 11px]nie zauważyłeś krytyki i pouczania? kłania się umiejętność czytania ze zrozumieniem, proponuję ponowną lekturę i spróbuj podkreślać w jej trakcie fragmenty krytyczne, u dołu maleńki przykład, jak by było mało to mogę jeszcze dodać[/color][/i][/size]
[color=#555555; font-family: Tahoma, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 16px][i]”gmina Racibórz, największa, o największym potencjale, ale nie mająca żadnych aspiracji, by zostać liderem związku raciborskich gmin”[/i][/color]
Jeżeli autor czynitak, jak myśli i pisze, to tylko chwała mu za to.
Co znaczą słowa „gmina Racibórz największ, nie ma żadnych aspiracji by zostać…”
Przecież gmina to przedewszystkim mieszkańcy Raciborza, to Pan, ja i autor też. A więc o brak aspiracji posądza nas wszystkich. Kto go do tego upoważnił? To oskarżenie także społeczeństwa.tej największej w powiecie gminy.
nie ma żadnych aspiracji by zostać… – oznacza najprościej mówiąc: brak programu dla integracji mieszkanców (ludzi podmiotów gospodarczych) z miastem, nie tworzy się strategii rozwoju dla rozrywki, sposoby spedzania czasu, dla firm nie robi ciśe nic co można by pochwalić: czasem jakiś pseeudo konkurs typy Filary – farsa. Tymczasem sprzedaje się ziemię obcym firmom lub kolesiom, którzy potem przejmują siedziby banków na umowy dzierżawy, zlecnia usług zleca się firmom z katowic rybnika i wielu innym (obchodząc nawet zapytania ofertowe dla loklanych firm – tam gdzie da sie „po cichu” załatwic zlecenie to działają układy, nie dba się od podmioty gospodarcze z raciborza). Integracja konczy się na uroczystm udziale władz miasta w dożynkach i wybranych koncertach, które mistao organizuje – najczęsciej promując siebie tylko… można by dużo mówić ale w skrócie: myślę, że autor miał na mysli po częsci fakt, że miasto po prostu zyje dla miasta, swoich znajmomych, którzy są w układzie, innej bezstronnej polistyki rozwju znaczenia maista oraz sprzyjających warunków dla Firm i Kowalskich – po prostu nie ma.
1. Raciborza nie można porówn ywać do Rybnika który ma na SWOIM TERENIE PRAWIE 200 TYŚ MIESZKAŃCÓW, KOPALNIE I ROZWINIĘTY PRZEMYSŁ.
2 .Położenie powiatu i miasta Racibórz – to koniec Polski. Bardzo nieszczęśliwe. Tu nikt nie będzie uruchamiał wioelkiego przemysłu a hqandel się tu pcha bo liczy na pieniądze mieszkańców p[racujących w dużej liczbie w Niemczech, Holandii, Austrii, Anglii..
3. W czasach komunistycznych było to miawstio przedewszystkim przemysłowe. W ramach RWPG był zapewniony zbyt na produkowane wyroby.Dzisiaj w dobie wolnego Rynku i szalonej kon kurencji jest to na tym terenie bardzo trudne. Ponadto dochodzą jeszcze problemy globalizacji.
3 Uważam, że żadne kolejn e władze nie są w stanie naprawić tej sytuacji.
4. Kerytykujący zarządzanie mioastem powinni wziąć pod uwagę powyższe problemy.. B być może przy większyn zaangażowaniu fachowców i specjalistów od ekonomii i gospoidarki coś by drgnęło . Ale ludzie Ci nie angażują się do władz samorządowych.
W tej sytuacji wchodzą do nich ludzie przypadkowi a zarządzanie miastem nie leży w rękach rodowitych Raciborzan z dziada pradziada, którzy czuli by brzemię ospowiedziaklności za swoją małą ojczyznę,
5. Łatwo jest z zewnątrz krytykować, trudniej samemu się zaangażować.
6 Już zupełnym nieporozumieniem jest pchanie się na stołek prezydenta – kandydata z NaM – nauczyciela , humanisty, bardzo młodego , bez doświadczenia w sferze gosp[odarczej i zarządzania. To nie jest piaskownica ani przedszkole.
Cytat z NR z dnia 06.04.2010 – strona tytułowa :
” Na sesji Rady Miasta w Raciborzu przewodniczący Tadeusz Wojnar wypowiadał się o powiecie : a mówiłem , by zlikwidować ! jego zdaniem byłoby więcej pieniędzy.- Drogi i chodniki by się za to zrobiło – mówił. Gdy czytał uchwałę o przekazaniu powiatowi pomocy finansowej z miasta , mówił , że słowo ” powiat raciborski ” nie chce mu przejść przez gardło . ”
koniec cytatu z dzisiejszej prasy … i BEZ KOMENTARZA !!!
Ma rację TW. Powiaty to pomułka.
Nie zmienia to jednak faktu,że powiaty istnieją , są bytem realnym i tenże TW najlepiej o tym wie wystawiając listy do powiatu , ba , wygrywając wybory i obsadzając kluczowe stanowiska swoimi ludźmi , czyli sprawując realną władzę. Możemy sie obrazić na wiatr , że łamie drzewa i zrywa dachy … albo zastanowić jak go wykorzystać i wybudowac np. farmę wiatrową . Ot , takie małe prawo wyboru…