Kwiecień i maj są w bieżącym roku miesiącami szczególnymi. Niedawno przeżywaliśmy obchody tragicznej rocznicy wydarzenia, po którym w dalszym ciągu, mimo że minął rok, trudno się otrząsnąć.
Katastrofa smoleńska.
Rozbicie się samolotu, na pokładzie którego znajdowała się delegacja złożona z przedstawicieli Sejmu RP, Senatu RP, Rady Ministrów, generalicji, duchowieństwa, świata kultury, rodzin katyńskich itd. Rozbicie się w drobny mak rosyjskiej maszyny T 154 M, na pokładzie której znajdowała się Głowa naszego państwa – Prezydent Najjaśniejszej Rzeczpospolitej prof. Lech Kaczyński z Małżonką Marią. Tragiczny upadek w gęstej smoleńskiej mgle samolotu, wiozącego dziewięćdziesiąt sześć osób. Dziewięćdziesięciu sześciu Polaków – bardzo różnych, związanych z wieloma opcjami politycznymi, odmiennie zapatrujących się na sprawy naszego kraju, mających często diametralnie przeciwnie koncepcje jego rozwoju. Jest jednak coś, co ich wszystkich łączyło. To patriotyzm, poczucie, że Ojczyzna nie jest pustym słowem, że powinności wobec Niej trzeba traktować poważnie, że – odwołując się do znanego choćby z Kazań sejmowych ks. Piotra Skargi toposu Ojczyzny-Matki – należy pochylić się nad Jej cierpieniami z synowską troską.
Ci wszyscy wspaniali Obywatele, a więc poczuwający się do służby dobru wspólnemu, zginęli w trakcie pełnienia pięknej i szlachetnej misji – godnego uczczenia około dwudziestu tysięcy zabitych przez władze sowieckie w 1940 roku polskich oficerów, wziętych do niewoli w tragicznym Wrześniu 1939 roku. Mord ten, dokonany w kilku miejscach (m.in. Charków, Miednoje), określa się mianem zbrodni katyńskiej, ponieważ to właśnie w owym ponurym lasku obok miejscowości Katyń w obwodzie smoleńskim znalezione zostały w pierwszej kolejności, ułożone warstwami i pokryte ziemią, ciała obrońców Rzeczypospolitej.
*
Na ciągle krwawiące rany Katynia i świeży ból Smoleńska trzeba nam spojrzeć w świetle radosnego wydarzenia, które odbędzie się 1 maja, w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, w Watykanie. Oto Następca św. Piotra, papież Benedykt XVI, ogłosi błogosławionym Kościoła katolickiego Sługę Bożego Jana Pawła II, wielkiego Syna polskiego narodu, który 16 października 1978 roku (to był wówczas poniedziałek), w dniu wspomnienia liturgicznego św. Jadwigi, księżnej śląskiej, został wybrany przez kardynałów uczestniczących w konklawe Biskupem Rzymu.
Urodzony w maju 1920 roku w Wadowicach Karol Wojtyła symbolizuje losy pierwszego po ponad stuleciu zrodzonego w wolnej Polsce pokolenia (często, acz niezbyt trafnie, zwanego pokoleniem „Kolumbów rocznik 20”). Silny, żarliwy patriotyzm, myślenie o Ojczyźnie (Karol Wojtyła, który był, jak wiadomo, również poetą, stworzył nawet poemat pt. Myśląc Ojczyzna) w kategoriach obowiązku, powinności, służby – to bardzo ważne składniki postawy wielu przedstawicieli tego pokolenia.
Tak pojmowali patriotyzm tacy wspaniali młodzi poeci, jak Tadeusz Gajcy (zginął w powstaniu warszawskim), Krzysztof Kamil Baczyński (zginął w powstaniu warszawskim), Andrzej Trzebiński (zginął w egzekucji ulicznej – usta zaklejono mu gipsem, aby nie mógł przed rozstrzelaniem wykrzyknąć: Jeszcze Polska nie zginęła), Zdzisław Stroiński (zginął w powstaniu), Wacław Bojarski (zginął w egzekucji ulicznej). Tak pojmował patriotyzm Zbigniew Herbert. Tak o nim myślał największy z tego pokolenia Polaków – Karol Wojtyła, papież Jan Paweł II. W książce Pamięć i tożsamość tak pisał przyszły błogosławiony o miłości ojczyzny: Patriotyzm oznacza umiłowanie tego, co ojczyste: umiłowanie historii, tradycji, języka czy samego krajobrazu ojczystego. Jest to miłość, która obejmuje również dzieła rodaków i owoce ich geniuszu. Próbą dla tego umiłowania staje się każde zagrożenie tego dobra, jakim jest ojczyzna. Nasze dzieje uczą, że Polacy zawsze byli zdolni do wielkich ofiar dla zachowania tego dobra albo też dla jego odzyskania. Świadczą tak liczne mogiły żołnierzy, którzy walczyli za Polskę na różnych frontach świata. Są one rozsiane na ziemi ojczystej oraz poza jej granicami [1].
Podczas pielgrzymek do Ojczyzny Jan Paweł II niezmiennie uczył nas takiego myślenia o obowiązkach wobec ojczystej wspólnoty. Mówił o tym zarówno w dobie komunistycznego zniewolenia (w 1979, 1983, 1987), jak i po przemianach lat 1989-90 (podczas podróży w 1991, 1995, 1997, 1999 i wreszcie w trakcie ostatniej, pożegnalnej wizyty w 2002 roku). Szczególnie ważne pod tym względem były papieskie kazania z 1991 roku. W tym roku obchodzimy dwudziestą rocznicę tamtej niezwykłej pielgrzymki Papieża do rodzinnego kraju. Mówił nam wówczas, nam, zachłyśniętym uzyskaną wolnością, trudne i mocne słowa o konieczności przestrzegania w życiu społecznym przykazań Bożych. Przemawiał wtedy jak biblijny prorok, który w imieniu Boga napomina swój błądzący po manowcach lud, przestrzega przed zgubnymi konsekwencjami grzechów społecznych. Właśnie podczas tej podróży apostolskiej sprzed dwudziestu lat Ojciec Święty Jan Paweł II przypominał płomiennego kaznodzieję – ks. Piotra Skargę – ze znanego malowidła Jana Matejki, mówiącego do zadowolonych z siebie Polaków:
Bych był Izajaszem, chodziłbych boso i na poły nagi, wołając na was, rozkoszniki i rozkosznice, przestępniki i przestępnice zakonu Bożego: „Tak was złupią i tak łyskać łystami będziecie, gdy nieprzyjaciele na głowy wasze przywiedzie Pan Bóg i w taką was sromotę poda. I będzie wam złość wasza, jako mur porysowany wysoki, który, gdy się nie spodziejccie, upadnie. I jako garncarska fasza, mocno uderzona, z której się nie najdzie skorupka na noszenie trochy ognia i na poczerpnienie trochy wody z dołku”. Ustawicznie się mury Rzeczypospolitej] waszej rysują, a wy mówicie: Nic, nic! Nie-rządem stoi Polska! Lecz gdy się nie spodziejecie, upadnie i was wszytkich potłucze! [2]
Oby radosna uroczystość beatyfikacji naszego wielkiego Rodaka przyczyniła się do wzrostu poczucia naszej odpowiedzialności za stan społeczeństwa i państwa, za naszą wspólnotową kondycję duchową i moralną. Obyśmy – jako naród – wzięli sobie do serca liczne słowa Sługi Bożego Jana Pawła II, przynaglające nas do odczuwania głębokiej troski o naszą polską wspólnotę. Chociażby tę poruszającą, mającą charakter testamentu, wypowiedź, wygłoszoną podczas kazania na Błoniach krakowskich 10 czerwca 1979 roku, kiedy Jan Paweł kończył swoją I Pielgrzymkę do ojczystego kraju, nie wiedząc, czy będą następne. Mówił wtedy, trzydzieści dwa lata temu, Sługa Boży Jan Paweł II:I dlatego – zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictw, któremu na imię „Polska”, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością […],
– abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili,
– abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.”[3]
1 Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Kraków 2005, s. 71-72.
2 Ks. Piotr Skarga, Kazanie ósme, [w:] Kazania sejmowe, http://literat.ug.edu.pl/
skarga/0008.htm
3 Jan Paweł II, I Pielgrzymka do Polski 1979, Warszawa 2007, s. 291.
Artykuł zaczerpnięto z miesięcznika Eunomia nr 4 (44) / kwiecień 2011