W tym roku „maturowy zawrót głowy” rozpoczął się zaraz po długim weekendzie majowym.
Maj przywitał nas wszystkich jakże ciepłą i letnią aurą. Kto by przypuszczał, że tuż za rogiem czeka coś tak ważnego i kluczowego w życiu większości licealistów, jak matury?
Trzecioklasiści czekali na ten czas od dawna. Niczym żołnierze szykujący się na bój, skrzętnie przez ostatnie miesiące, a nawet lata, przygotowywali się do wydarzenia, które w dużej mierze ma zadecydować o ich przyszłości. O dostaniu się – opcja jakże pożądana, lub nie dostaniu się – opcja o której żaden z nich woli nie myśleć – na wymarzone studia do wymarzonego miasta. Oczywiście przygotowanie merytoryczne, czyli zaopatrzenie się w odpowiednią ilość amunicji to jedno! Jednak co, jeśli pod żołnierzem w pełnym rynsztunku, gdy zobaczy wroga, zaczynają uginać się kolana? A za wszystkim stoi…
Stres, czyli nerwów pieśń
Jak maturzyści walczyli ze stresem? Po prawdzie, co człowiek, to inne sposoby, ale możemy zauważyć, że większość polegała na podobnych mechanizmach i metodach. Część z maturzystów starała się, za wszelką cenę, odciągnąć myśli od tych stresujących, nadchodzących dni. W tym celu wybierała się na spacery, jeździła na rowerze, wkładała na nogi rolki – tym bardziej, że aura była dla tych wybrańców łaskawa. Niektórzy, by zapomnieć o maturze, brali do ręki ulubioną książkę (żadne kompendium wiedzy, czy vademecum!) i oddawali się spokojnej lekturze. Wielu także próbowało wyciszyć się, słuchając muzyki, a także oglądając filmy. Tym, którym wyżej wymienione sposoby nie pomagały, pozostawał, jakże smaczny, napar z melisy.
Nie utońcie na weselu, czyli matura z polskiego, jako chrzest bojowy
Piątego maja, na starcie maturowego maratonu czekał język polski. O ile część testowa matury nie okazała się wielkim problemem dla maturzystów, o tyle tematy, które stanęły przed oczami piszącego egzamin, mogły spowodować, zależnie od preferencji, wzrost lub spadek ciśnienia. Same lektury, które zostały w tym roku rzucone przed maturzystów, nie były lekturami prostymi. Mało kto chciał dostać ciężki Potop, czy dość pokręcone i zawiłe Wesele. By tego było mało, tematy, które zostały przyporządkowane do tych lektur, do prostych i przyjemnych też nie należały.
Raz, dwa, trzy, czy maturę zdałeś Ty?
Kolejnym wrogiem maturzystów była matematyka. Ta Królowa Nauk, która od zawsze przez uczniów jest demonizowana, tym razem pokazała pazury. Sam egzamin należał do tych trudnych, biorąc pod uwagę fakt, że był to poziom podstawowy. Wiele zadań było bardzo podchwytliwych, skomplikowanych. Od groma osób, po wyjściu z sal egzaminacyjnych, miało grobowe miny. Wszyscy spodziewali się łatwej przeprawy, lecz matematyka odparła frywolnie – „Na łatwą przeprawę, ze mną nie LICZCIE!”
Are you tired?
Ostatnim z trzech obowiązkowych przedmiotów był język angielski. Tutaj, maturzyści, którzy zostali poważnie doświadczeni w boju, najpierw doświadczając potopowego wesela, by później zostać sprowadzeni do parteru przez nieobliczalną matematykę, w końcu dostali okazję do wytchnienia. Matura z języka obcego zwykle kojarzy się z czymś miłym i przyjemnym. Nie ma tak wielkiego stresu, praktycznie wszyscy nie obawiają się oblania tej części egzaminu. Tym razem nie było inaczej. Angielski okazał się prosty, łatwy i przyjemny. Wszystkim kolejnym rocznikom życzę wszystkich egzaminów na takim poziomie!
Co u maturzystów piszczy?
Przede wszystkim, matematyka bardzo niemiło zaskoczyła maturzystów. O ile trudne tematy z języka polskiego były do przejścia, z zaciśniętymi, bo zaciśniętymi zębami, o tyle wielu wyczuwa swoją zgubę w wynikach z matematyki.
Zbliżone do tego punktu widzenia, są odczucia Agnieszki, tegorocznej maturzystki z 2LO:
„Polski w sumie okej, pisałam Wesele, bo tą lekturę powtórzyłam przed maturą w miarę solidnie. Natomiast do Potopu właściwie nie zajrzałam. Najgorzej będzie z matmą. Nigdy super talentu do niej nie miałam, ale spodziewałam się czegoś normalniejszego. Angielski, jak to angielski, liczę na powyżej 80%.”
Trochę odmienne zdanie ma Paweł, również uczeń 2LO:
„Matematyka? Tutaj w sumie nie mam się co wypowiadać, bo dla mnie była do przejścia. Planuję startować na politechnikę, więc matematykę – mam nadzieję – mam w małym palcu. U mnie większym problemem był polski i te wymyślate tematy do lektur. Coś tam polałem wody o Potopie, mam tylko nadzieję, że nie pomyliłem paru faktów, bo jak wpadnie błąd kardynalny, to po ptokach…”
Pierwsze bitwy za nami, lecz wojna się nie kończy
Mimo, że część obowiązkowa pisemnych matur już się skończyła, zostały jeszcze matury ustne, które też są wymagane do zaliczenia matury. Następnie, lub w międzyczasie maturzyści walczyć będą z poziomami rozszerzonymi wybranych przedmiotów, które w dużej mierze będą pozwalały myśleć im o wymarzonych kierunkach studiów.
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć nam wszystkim powodzenia w tej jakże stresującej, ale wyjątkowej batalii!
/Helena Matuszewska/