W niedzielę, 27 września blisko 6.500 biegaczy ukończyło 37.PZU Maraton Warszawski, wśród tej imponującej liczby byli również pracownicy RAFAKO S.A. W tak licznym składzie (10 osób) wystartowali po raz pierwszy.
Sześć dzielnic, dwa mosty i dwa brzegi Wisły połączone jedną, wyjątkową trasą, finisz w samym sercu Stadionu Narodowego – tak w skrócie można opisać 37. PZU Maraton Warszawski, który odbył się 27 września. Na imprezie nie zabrakło silnej 10- osobowej reprezentacji RAFAKO S.A.
Maraton Warszawski jest jednym z największych polskich maratonów, zaliczanym do Korony Maratonów Polskich. Do 2014 roku była to największa w kraju impreza biegowa. W 2013 roku padł polski rekord – ukończyło go 8.506 osób. W tym roku – ponad 6.500 zawodników i zawodniczek. Linię mety przekroczyli wszyscy zawodnicy z raciborskiej Spółki, w składzie: Danuta Cwynar, Gabriela Sobczyk, Magdalena Woskowska, Ryszard Baran, Grzegorz Bulenda, Bartosz Główka, Krzysztof Jeremicz, Paweł Klinik, Jan Wilczek, Paweł Zalewski. Dla dwojga z nich: Danuty i Bartosza był to debiut w tak dużej imprezie. – Był to mój pierwszy maraton. Po pokonaniu całego dystansu dopiero poczułem, co to jest bieganie…dosłownie – opowiada z przejęciem Bartosz Główka, technolog z RAFAKO S.A. – Jeszcze miesiąc temu, mój udział w biegu był pod znakiem zapytania. Walczyłem z kontuzją kolana. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, mogłem wystartować i co najważniejsze ukończyć bieg w stolicy. Teraz z dumą mogę powiedzieć, że jestem maratończykiem! Nogi trochę obolałe, ale ponoć tak ma być – kontynuuje Bartosz Główka. – Atmosfera była super. Strefy kibica dawały mi niezłego kopa podczas biegu. Pogoda dopisała, idealna temperatura do biegania. Maraton ukończyłem z czasem 4:22:20 – dodaje B. Główka. – Podczas biegu i na mecie czułam się fantastycznie. Trafiłam z formą, zrealizowałam cel, to znaczy w debiucie złamałam 4 godziny. Mój oficjalny rezultat to 3.59.35. Atmosfera była świetna. Sprzyjała pogoda, kibice i biegnący kolorowy tłum. Uważam, że każdy biegacz powinien spróbować udziału w masowej imprezie tego typu, zorganizowanej na najwyższym poziomie i w ciekawym miejscu – podkreśla Danuta Cwynar.
O ile dzień wcześniej było wietrznie i deszczowo, o tyle w sam dzień startu pogoda była niemalże idealna do biegania. Temperatura wynosiła w granicach 12 – 15 stopni Celsjusza. Wszyscy reprezentanci RAFAKO z zadowoleniem wspominają to wydarzenie. Większość z nich pobiła swoje rekordy życiowe. Najlepsze czasy wśród rafakowców uzyskali: Paweł Klinik (03:00:51), który zajął 186. miejsce open oraz Jan Wilczek (03:08:28) – 283. miejsce w kat. Open. Obaj ustanowili swoje rekordy życiowe. – W porównaniu do innych maratonów, w których uczestniczyłem ten organizacyjnie nie zrobił na mnie dużego wrażenia. Najważniejsze jednak, były dobre warunki pogodowe, które sprzyjały biegaczom w osiąganiu planowanych wyników. Mimo ostatnio słabszej formy udało mi się o ponad 3 minuty poprawić rekord życiowy. W związku z tym, że nigdy wcześniej nie byłem w Warszawie, udział w maratonie był dla mnie również okazją do zwiedzenia stolicy – mówi Paweł Klinik, technolog z RAFAKO S.A.
Wśród kobiet najlepiej zaprezentowała się Danuta Cwynar, która w swoim debiucie złamała 4 godziny (03:59:22). Bardzo dobrze pobiegła także Magdalena Woskowska, która poprawiła swój rekord życiowy o około 13 minut (04:00:45).
W ramach zawodów rozegrano także Drużynowe Mistrzostwa Polski, do których zaliczano wyniki 5 zawodników z najlepszymi czasami, w tym minimum jednej kobiety. W tej klasyfikacji RAFAKO S.A. w składzie: Paweł Klinik, Jan Wilczek, Grzegorz Bulenda, Krzysztof Jeremicz, Danuta Cwynar zajęło wysokie 10. miejsce w Polsce.
Po raz pierwszy w ramach Maratonu Warszawskiego wprowadzono również specjalne kategorie dla firm. Dotyczyły one trzech głównych obszarów : – Najszybsza firma – brano tutaj pod uwagę czasy trzech najlepszych zawodników. I tu co, było dla mnie sporym zaskoczeniem udało się zdobyć 3. miejsce – mówi Krzysztof Jeremicz, lider teamu RAFAKO S.A. – Dzięki postawie naszej niezawodnej trójki: Pawła Klinika, Jana Wilczka i Grzegorza Bulendy osiągnęliśmy ogromny sukces, gdyż w pokonanym polu pozostawiliśmy takie duże firmy jak: Bank Pekao S.A. czy Orange Polska czy NBP – dodaje. – Kolejny: najbardziej rozbiegana firma – w tej kategorii liczyła się suma kilometrów przebiegniętych przez wszystkich uczestników firmy, wszystkich biegów organizowanych w ramach Maratonu Warszawskiego. RAFAKO S.A. przebiegło 421,95 km (10 zawodników ukończyło maraton). Nadal oczekujemy na wyniki w tej kategorii. Trzecia, ostatni: Firma przyjazna bieganiu – to kategoria specjalna dla firm (statuetka Geparda), które najbardziej wspierają biegaczy. Zwycięzcy nie zostali jeszcze ogłoszeni, ale informacja o wspieraniu biegaczy przez RAFAKO S.A. znalazła się w oficjalnym informatorze z Maratonu, który został rozdany wszystkim biegaczom i umieszczony na stronie internetowej Maratonu Warszawskiego – tłumaczy Krzysztof Jeremicz.
Wrażenia uczestników
Krzysztof Jeremicz:
Sportowo był to dla mnie zdecydowanie najlepszy spośród trzech maratonów, w których brałem udział. W dwóch poprzednich dobiegłem do mety siłą woli, totalnie wykończony. Tym razem nie przeszkodziły mi względy zdrowotne, dopisała pogoda, a także lepiej niż poprzednio zadbałem o właściwe nawodnienie. To sprawiło, że do końca zachowałem siły, na drugiej części dystansu już w zasadzie tylko wyprzedzałem i jeszcze wystarczyło mi sił na efektowny finisz na Stadionie Narodowym. Co dziwne, ominęła mnie tzw. ściana, która zazwyczaj dopada biegaczy pomiędzy 30 a 32 kilometrem. Dzięki temu sam bieg dostarczył mi bardzo dużo radości i frajdy. Dużym wsparciem byli też kibice, którzy mocno dopingowali. Niezapomnianym przeżyciem był dla mnie również finisz na Stadionie Narodowym. Cieszy mnie również to, że o ponad trzy minuty udało mi się poprawić swój rekord życiowy, który wynosi obecnie 03:41:24. Dobrym pomysłem jest także to, że organizatorzy wprowadzili kategorie dla firm, co z czasem powinno zaktywizować coraz większe rzesze pracowników do czynnego uprawiania sportu. Jeśli natomiast chodzi o maratony, to preferuję duże imprezy z fajną oprawą i tłumem kibiców, od których czerpię energię.
Paweł Zalewski:
To mój drugi maraton, w którym uczestniczyłem. Wcześniej, w kwietniu był Kraków. Za cel postawiłem sobie złamanie granicy 4 godzin. Udało się, mój czas to 3:52 i o ponad 10 minut poprawiony rekord życiowy. W czasie biegu starałem się równo rozkładać siły na całej długości trasy, aby na ostatnich kilometrach nie nadszedł kryzys i znaczny spadek tempa. Teraz mogę powiedzieć, że udało się to zrealizować i z końcowego wyniku jestem zadowolony. Jeśli chodzi o organizację i atmosferę panującą w czasie Maratonu Warszawskiego to również wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenia. Przypadła mi do gustu lokalizacja miasteczka biegowego i mety na Stadionie Narodowym.
Ryszard Baran:
Maraton był super! Lubię duże masowe imprezy, gdzie wiele się dzieje i jest mnóstwo atrakcji. Trasa, moim zdaniem bardzo dobra, chociaż oczywiście taka impreza powinna przebiegać przez centrum Warszawy. Kibice na trasie dopisali i byli bardzo kreatywni w formach motywowania biegaczy, chociaż okrzyki „została już tylko dycha”, mogły łatwo odnieść odwrotny skutek. Co do finiszu na Stadionie Narodowym to niezapomniane wspaniałe przeżycie. Ostatnie kilometry do mety były bardzo ciężkie, ale widok stadionu i okrzyki kibiców dodały mi jeszcze energii, aby dobiec i zwyciężyć z własnymi słabościami. Po biegu oczywiście były problemy z chodzeniem, ale poza tym to samopoczucie rewelacyjne zwłaszcza, że pobiłem rekord życiowy, który obecnie wynosi 3.57,28.
Gabriela Sobczyk:
Maraton Warszawski biegłam drugi raz, poprzednio kilka lat temu jak robiłam Koronę Maratonów Polskich. Wtedy start i meta były w centrum stolicy na Krakowskim Przedmieściu. Trasa biegu była więc atrakcyjniejsza „turystycznie”, wzdłuż wszystkich zabytków, również koło stadionu, który wtedy był w fazie budowy. Tym razem Stadion Narodowy był główną atrakcją, miejscem Biura Zawodów, targów i wykładów, a przede wszystkim po raz ostatni można było finiszować na jego środku. Wbiegnięcie w szpalerze kibiców na stadion to zupełnie inne, niesamowite i niezapomniane wrażenia. Z poziomu murawy stadion wydaje się malutki, a mieści kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Każdy maraton to walka ze swoimi słabościami, ale też wielka satysfakcja z ukończenia na mecie. Tym razem pobiegło mi się lekko, może zbyt asekuracyjnie, ale dzięki temu miałam po maratonie, jeszcze siły pospacerować po mieście i popodziwiać panoramę Warszawy z Pałacu Kultury i Nauki. Rafakowcy uczestniczyli w tej imprezie pierwszy raz, dla niektórych był to debiut maratoński, dla mnie był to już 29 maraton. Każda impreza ma swój klimat i urok. Maratony lepiej biega się w tłumie, kiedy nawzajem się dopingujemy, rozmawiamy i czas szybciej leci. Tym razem też spotkałam kilku znajomych, biegłam chwilkę z żonglerem, który w trakcie biegu żonglował piłeczkami, z kolei na metę dotarłam z biegaczem przebranym za kelnera, który niósł w ręce cały czas tacę z napojami. Wiadomo, że wtedy nie pobije się rekordów, ale bieganie nie polega tylko na tym, to ma być przede wszystkim przyjemność i zabawa. Z kolei biegi kameralne mają swój urok, zwłaszcza crossy, gdzie można odetchnąć, popodziwiać widoki, a na zakończenie jest zazwyczaj spotkanie integracyjne i ognisko.
Adventure Media
publ. /ps/