Kto ma uprzątnąć po pożarze w EMA Brzezie? Instytucje bezradne. Stanowisko starostwa i urzędu miasta [ZDJĘCIA]

EMA Brzezie

Ponad 5 miesięcy minęło od pożaru hali w Brzeziu, a spalone odpady wciąż zalegają na tym terenie, stanowiąc zagrożenie dla ludzi i środowiska.

- reklama -

27 października 2016 roku miał miejsce pożar przy ul. Zakładowej 2. Był to największy pożar w tamtym roku, zarówno jeśli chodzi o straty, jak i siły zaangażowane do jego gaszenia. Spalił się magazyn, w którym – jak się później okazało – składowane były odpady. – Jesteśmy  bezpośrednim sąsiadem nieruchomości, która uległa spaleniu. To my zauważyliśmy pożar i zaalarmowaliśmy służby ratunkowe. Podpaleniu uległy odpady składowane na hali nielegalnie, były to w głównej mierze różnego rodzaju tekstylia, plastiki i gumy. Dzielimy ze spaloną halą jedną ścianę szczytową, mamy magazyn zewnętrzny na rury tuż przy spalonym budynku. W wyniku pożaru i akcji gaśniczej ponieśliśmy znaczne straty materialne. Uszkodzeniu uległy materiały do produkcji znajdujące się na magazynie zewnętrznym warte kilkaset tysięcy złotych. W wyniku działania wysokiej temperatury część palących się odpadów uległa stopieniu, gorąca lawa wylała się na nasz teren i zastygła, tworząc 10 cm skorupę, którą musieliśmy skuwać. Dach został uszkodzony przez strażaków i przecieka.  Ściana szczytowa została spalona, zalana, pozbawiona dachu czy jakiejkolwiek innej ochrony przed czynnikami atmosferycznymi i wymaga przebudowy. Wnętrza hali były brudne i śmierdzące, należało je posprzątać i odmalować. Przez pożar mieliśmy trzydniowy przestój w produkcji, który kosztował kolejnych kilkadziesiąt tys. zł. Zamiast pracować zaangażowaliśmy pracowników w zabezpieczenie majątku ruchomego, a po ustaniu akcji gaśniczej do usuwania skutków pożaru i przywracania stanu umożliwiającego swobodną pracę – relacjonuje Zygmunt Łobos, współwłaściciel Zakładu Naprawczego Naczyń Ciśnieniowych.

Od pożaru minęło ponad 5 miesięcy, a zakład nadal odczuwa jego skutki i nie może swobodnie funkcjonować. W hali zalegają olbrzymie ilości spalonych i zalanych wodą odpadów. Te „śmieci” przylegają do ściany, która oddziela halę zakładu od spalonej na wysokości kilku metrów. Brudna, śmierdząca woda cały czas wsiąka w ścianę i niszczy ją, dalej przesącza się do sąsiedniej hali i utrudnia korzystanie z pewnych jej obszarów: w pomieszczeniach znajdujących się przy ścianie śmierdzi i jest wilgotno.  Ściana szczytowa bezwzględnie wymaga naprawy (opinia Inspektora Budowlanego), należy zabezpieczyć ją z góry przed deszczem, uzupełnić brakujące spoiwo, a przede wszystkim osuszyć. Nie można jednak rozpocząć naprawy dopóki odpady przylegające do ściany, nie zostaną usunięte i nie odsłoni się jej.

Właścicielka spalonego budynku, Edyta W., nie zrobiła do tej pory nic w sprawie zabezpieczenia i uprzątnięcia pogorzeliska. Po naszym piśmie do Wydziału Ochrony Środowiska w Raciborzu z 18 listopada 2016 właścicielka została wezwana przez Miasto Racibórz do usunięcia odpadów – bezskutecznie. Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że tłumaczy się tym, iż nie posiada środków finansowych i nie podejmie żadnych działań w tej kwestii. Próbowaliśmy uzyskać pomoc, śląc pisma z prośbą o podjęcie działań zmierzających do usunięcia skutków pożaru do różnych instytucji: Prezydenta Miasta Racibórz, Inspektora Nadzoru Budowlanego w Raciborzu, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach, Prokuratury Rejonowej w Raciborzu. Osiągnęliśmy jedynie to, że Urząd Miasta zabezpieczył pogorzelisko z własnych środków, finansując usunięcie górnej części spalonej ściany, która groziła zawaleniem i zabezpieczenie terenu przed wejściem osób postronnych (okna i drzwi zasłonięto płytami).  Generalnie można powiedzieć, że każda z instytucji tłumaczy, że takie sprawy nie należą do niej i że należy się zwrócić do X czy Y, po czym u X lub Y słyszymy mniej więcej to samo. Kilka dni temu złożyliśmy w prokuraturze pismo informujące o domniemaniu popełnienia przestępstwa, czekamy na odpowiedź. Z rozmów telefonicznych z prokuraturą wynika, że nie mamy co łudzić się nadzieją. Prokuratura prawdopodobnie uzna, że ta sprawa nie ma znamion przestępstwa – wylicza Z. Łobos.

Pozostaje jeszcze nadzieja, że sprawę w jakimś stopniu ruszy Ochrona Środowiska. Odpady składowane były nielegalnie. Instytucja, do której osoba wynajmująca halę od pani Edyty W. zgłosiła się z prośbą o wydanie pozwolenia na składowanie odpadów – nie wydała takiego pozwolenia. Pogorzelisko stanowi zagrożenie dla środowiska naturalnego. Nie jest zabezpieczone przed opadami, brudna woda wyciekająca z tej masy odpadów, niesie ze sobą nie wiadomo jakie substancje, zanieczyszcza, a być może zatruwa środowisko naturalne (rzeka Odra). W chwili obecnej jest to zwyczajne, nielegalne składowisko śmieci, tak trzeba to traktować. Składowisko znajdujące się tuż pod nosem ludzi mieszkających kilkadziesiąt metrów dalej i kilkudziesięciu firm prowadzących działalność gospodarczą opodal. Niedługo przyjdzie lato, upały, ta góra śmieci zacznie potężnie śmierdzieć, pod wpływem temperatury mogą się tworzyć i wydobywać z niej jakieś gazy niebezpieczne – nie wiadomo do końca, co się paliło, co znajduje się na pogorzelisku i czym jeszcze to grozi. Może kolejnym potężnym pożarem?

Smutna prawda jest taka, że choć niewątpliwie Zakład Naprawczy Naczyń Ciśnieniowych jest w tym sporze stroną poszkodowaną, to wszyscy rozkładają ręce, tłumacząc się, że nie mają odpowiednich uprawnień, żeby pomóc. Owszem, właściciele mogliby założyć pani Edycie W. sprawę cywilną w sądzie, którą by prawdopodobnie wygrali, ale cóż z tego? Jeśli nie ma pieniędzy, to z wyrokiem czy bez niego, nie zrobi się nic. – Jesteśmy bezradni i pozostawieni sami sobie. Latem razem z naszymi pracownikami będziemy wdychać smród i myśleć z trwogą o bombie zegarowej, która tyka za ścianą. Jak każdy przedsiębiorca płacimy podatek od nieruchomości do budżetu publicznego, czy nie możemy w zamian wymagać, by instytucje publiczne umożliwiły nam swobodne, zgodne z przeznaczeniem, korzystanie z naszej nieruchomości? Chcemy tylko jednej rzeczy: żeby usunięto odpady zalegające na pogorzelisku, i żeby zrobiono to niezwłocznie – podsumowuje Zygmunt Łobos.

Co na to urzędnicy? O komentarz zwróciliśmy się do starostwa i urzędu miasta:

Karolina Kunicka (rzecznik prasowy Starostwa Powiatowego w Raciborzu):

W związku z pożarem hali w Raciborzu przy ul. Zakładowej 2 Starosta Raciborski decyzją z dnia 17 stycznia 2017 r. cofnął bez odszkodowania zezwolenie na zbieranie odpadów w hali magazynowej zlokalizowanej w Raciborzu przy ul. Zakładowej 2. Decyzja stała się ostateczna w dniu 15 lutego 2017 r. W związku z powyższym posiadacz odpadów został poinformowany o obowiązkach wynikających z cofnięcia przedmiotowego zezwolenia tzn. usunięcia odpadów i skutków prowadzonej działalności, objętej tym zezwoleniem, na własny koszt. Na dzień 6 kwietnia 2017 r. zaplanowano kontrolę na przedmiotowym terenie w celu ustalenia, czy posiadacz odpadów wywiązał się z ustawowego obowiązku. W przypadku niewykonania ciążącego na posiadaczu odpadów obowiązku, zostaną podjęte dalsze kroki wynikające z obowiązujących przepisów prawa. Jednocześnie informuję, że w tej sprawie odrębne postępowania prowadzi Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Raciborzu.

Leszek Iwulski (rzecznik prasowy urzędu miasta):

Miasto Racibórz nie prowadzi takiego postępowania. W tym przypadku kompetentnymi organami są Starosta Powiatu Raciborskiego (w zakresie odpadów) oraz Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (w pozostałych kwestiach). Służby Starostwa Powiatowego zajmujące się ochroną środowiska cofnęły zezwolenie na zbiórkę odpadów 15 II 2017. Była to decyzja prawomocna. Służby te poinformowały, że należy uprzątnąć teren. Firma zobowiązała się uczynić to do końca marca. Egzekucja obowiązku leży w gestii Starosty.

Paweł Strzelczyk

Fot. Ireneusz Burek

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj