Rada nie zgodziła się na obcięcie części uposażenia Andrzejowi Rosołowi i Krzysztofowi Myśliwemu, czego domagał się Leszek Szczasny w celu oszczędności na działalności samorządu.
Zrównanie diet dwóch wiceprzewodniczących rady z dietami szeregowych radnych stało się uzasadnione, od kiedy wprowadzono elektroniczny system liczenia głosów. Od tego czasu rola zastępców przewodniczącego ogranicza się do siedzenia po prawicy i lewicy swego przełożonego. Szczasny uważa za zasadne, żeby obydwaj „wickowie” brali swoje diety pod warunkiem, gdyby rzeczywiście przyszło im poprowadzić sesję w zastępstwie przewodniczącego (na co się jednak nie zanosi, gdyż jak twierdzi sam Henryk Mainusz, „kawał z niego zdrowego konia i będzie na sesje przychodził”).
W obronie swojego uposażenia stanął Andrzej Rosół. Przyznał się on, iż angażuje się w rozmaite przedsięwzięcia częściowo finansując je ze swojej diety, czego inni radni mogą nie wiedzieć. Zapowiedział, że będzie głosował przeciwko, bo chce to robić dalej, by nie prosić za każdym razem prezydenta o pieniądze na ową działalność (ostatecznie zmienił zdanie i nie wziął udziału w głosowaniu).
Wyjaśnienia Rosoła zdumiały Sczasnego, który kilkukrotnie powtórzył że Rosół nie zna statutu i się ośmiesza, a jemu osobiście jest aż głupio tłumaczyć tak oczywiste kwestie. Nie spodobało się to Mainuszowi. – Nie zawsze jak się mówi dużo, to się mówi mądrze – rzucił w kierunku Szczasnego z uwagą, iż „pouczanie przez młodzieńców siwych głów jest zwyczajnie niegrzeczne”.
Ostatecznie rada większością 12 głosów nie zgodziła się na proponowane zmiany (poparło je 9 osób, jedna nie brała udziału w głosowaniu). Na zakończenie miał jeszcze miejsce mały zgrzyt, do którego przyczynił się niechcący sam elektroniczny system do głosowania. Po raz kolejny zwyczajne zaszwankował, przez co pojawiły się zarzuty o manipulowanie wynikami głosowań.
/ps/