31-letni raciborzanin Paweł Frątczak po udarze i wylewie potrzebuje pomocy

Paweł Frątczak
Paweł Frątczak

Po prawie 8 miesiącach spędzonych w szpitalu oraz w ośrodku leczniczym Paweł Frątczak wrócił do swojego rodzinnego domu w Raciborzu. Teraz konieczny jest zakup specjalistycznych sprzętów medycznych i materiałów opatrunkowych oraz intensywna rehabilitacja.

1Wszystko zaczęło się w kwietniu…

To niestety nie był primaaprilisowy żart. 1 kwietnia Paweł wraz z rodzicami pojechał w okolice Wrocławia na pogrzeb swojej chrzestnej. – Po podróży, a jeszcze przed samą ceremonią pogrzebową, piliśmy kawę i herbatę. Paweł wstał bardzo gwałtownie, oparł się o ścianę i stwierdził, że nic nie widzi! Nie miałam wątpliwości, że dzieje się coś złego i od razu zadzwoniłam po pogotowie – relacjonuje Barbara Frątczak, mama Pawła.

Kiedy mąż Pani Basi, Jerzy, pomagał synowi dojść do toalety, ten miał już wykrzywioną prawą rękę i zaczęły mu opadać kąciki ust. – Od razu wiedzieliśmy, że to może być udar – wspominają rodzice. Dyspozytor pogotowia zdecydował o wysłaniu na miejsce śmigłowca, który przetransportował 31-latka do Dolnośląskiego Centrum Specjalistycznego im. T. Marciniaka we Wrocławiu.

Genetyczna wada?

W stanie ciężkim mężczyzna miał wykonywane badania, które wykazały, że doznał rozległego udaru mózgu. Dodatkowo w trakcie rezonansu magnetycznego doszło do wylewu. Lekarze dociekali, skąd u tak młodego mężczyzny udar i wylew. Okazało się, że Paweł ma mutację genu MTHFR, odpowiedzialnego za właściwą gospodarkę kwasu foliowego we krwi, i trombofilię (nadkrzepliwość krwi). Połączenie obydwu chorób doprowadziło do udaru mózgu, a następnie wylewu.

– Syn był nieprzytomny, nie potrafił samodzielnie oddychać. Lekarze dawali mu co najwyżej kilka godzin życia! Tymczasem po kilkukrotnych kryzysach okazało się, że z dnia na dzień jest lepiej. Paweł chwilami odzyskuje świadomość, ale dalej nie może sam oddychać, jest całkowicie sparaliżowany, nie może mówić – opowiadają zrozpaczeni Państwo Frątczak, którzy podejrzewali od początku wadę genetyczną: – Nasza starsza córka jest upośledzona, zdiagnozowano u niej dziecięce porażenie mózgowe. 14 lat temu straciliśmy zaś starszego syna, zmarł w wieku 25 lat z powodu guza mózgu. Mamy wciąż nadzieję, że Paweł z tego wyjdzie! – mówi Pani Basia.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj