Niemożliwe jest możliwe. Historia bezdomnego Grzegorza z Wodzisławia Śląskiego

Grzegorz, były bezdomny z Wodzisławia Śląskiego
Grzegorz, były bezdomny z Wodzisławia Śląskiego. Fot. IGW

58-letni Grzegorz, znany okolicznym mieszkańcom pod pseudonimem Gwizdek, jest bezdomny od 40 lat. Teraz ma szansę rozpocząć normalne życie.

Czy można wyjść z bezdomności? Czy można pozbyć się nałogów? Czy można znaleźć pomocnych ludzi? Wielu odpowie, że bezdomni sami zgotowali sobie swój los, alkohol i inne nałogi doprowadziły ich do tego, lubią takie życie. Są ośrodki pomocy, które mają za zadanie opiekować się i pomagać takim osobom. Tylko czy to wystarcza? Czy nie warto czasem wyciągnąć pomocną dłoń? Oto historia 58-letniego Grzegorza, znanego mieszkańcom Wodzisławia Śląskiego pod pseudonimem Gwizdek.

- reklama -

Od 40 lat bezdomny, wychowywany przez ulicę. Był trudnym dzieckiem, uczył się w szkole specjalnej i przysparzał kłopotów rodzicom. Kiedy miał 18 lat, musiał się usamodzielnić i wylądował na ulicy. Pracował w nieistniejącym już zakładzie obuwniczym Zgoda, gdzie zajmował się przyklejaniem obcasów. Jego losy zależały od tego, kto kiedy go przygarnie, kto nim się zainteresuje. Czasami trafiał na dobrych ludzi, którzy dawali mu pracę i schronienie, a czasami takich, którzy chcieli go wykorzystać i namawiali do złego. Często zrzucał węgiel na Starym Mieście i pomagał na stoisku z warzywami. Pomieszkiwał, gdzie popadnie, w miejskiej toalecie, w opuszczonych lokalach, czasami w noclegowni. Pił z bezsilności i „bo wszyscy pili”. Jak przetrwać w takich warunkach przez 40 lat? W tym roku stanął przed szansą. Rozchorował się i trafił do szpitala. Jego nieobecnością zainteresowała się jedna z mieszkanek starego miasta, pani Urszula.

Od straganiarza, któremu pomagał, dowiedziała się, że jest w szpitalu. Dyrektor i pracownik socjalny szpitala opowiedzieli jej o jego sytuacji zdrowotnej. Trafił z wieloma chorobami związanymi z nałogiem i bezdomnością. Udała się również do dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, aby dowiedzieć się, jakie są sposoby pomocy takiej osobie. Mimo ogromnego zaangażowania wszystkich osób okazało się, że proceduralnie jest to mało prawdopodobne. Można mu pomóc, jeżeli podejmie się terapii, na którą czeka się kilka miesięcy. Krótko mówiąc – wychodzi ze szpitala na ulicę, otrzymuje skierowanie, jedzie do ośrodka odwykowego i tak rezerwuje sobie pobyt. Dla wielu z nas to prosta procedura, ale dla wieloletniego bezdomnego? Pani Urszula postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Pojechała do Ośrodka Uzależnień w Gorzycach w celu załatwienia dla niego miejsca. Mimo braku miejsc, wspólnie z pielęgniarka oddziałową znalazły sposób, aby przyjąć na Grzegorza na oddział. Warunek – musi mieć skierowanie i musi się stawić na drugi dzień o 8:00 na izbę przyjęć.

Pani Urszula stanęła przed kolejnym wyzwaniem – jak to tak szybko zorganizować i jak to powiedzieć panu Grzegorzowi, który nie wiedział jeszcze nic o tej akcji. Biorąc pod uwagę jej charyzmę i determinację, nie było z tym jednak większych problemów. Wszystkie osoby zaangażowane w proces stanęły na wysokości zadania, gromadząc odpowiednie dokumenty w przyspieszonym czasie, a pan Grzegorz został postawiony przed faktem dokonanym. Ucieszył się na widok pani Urszuli i jej męża, bo widywał ich na straganie i często mu pomagali. Podjął wyzwanie i rozpoczął terapię. Pani Urszula wraz z mężem odwiedzali go systematycznie, dowożąc niezbędne zakupy i wpierając go w terapii nieustająco. Do tej pory pozostaje z nimi w kontakcie i odwiedza regularnie. Po sześciu tygodniach trafił do Domu Towarzystwa Pomocy im. Świętego Alberta w Wodzisławiu Śląskim, w którym miejsce wcześniej zorganizowała mu – wiadomo kto. W międzyczasie pani Urszula pomogła wypełnić i złożyć dokumenty o przyznanie świadczeń dla osoby niepełnosprawnej, rozmawia o jego przyszłej pracy w zakładach zatrudniających takie osoby, przygotowuje skierowanie do okulisty i stomatologa. Analizuje także kolejne działania, które pozwolą mu się usamodzielnić. Spotyka na swoje drodze ludzi, którzy twierdzą, że to się nie uda, że alkoholik zostanie alkoholikiem, a bezdomny bezdomnym. Nie osłabia to jej ducha walki o przyszłość Grzegorza, chce udowodnić, że niemożliwe jest możliwe.

Z bezdomności można wyjść małymi kroczkami. W tej chwili prowadzona jest zbiórka pieniędzy, aby Grzegorzowi zakupić okulary i naprawić uzębienie. – Jeżeli i Państwo wierzycie, że niemożliwe jest możliwe i pan Grzegorz może wyjść z bezdomności i warto mu pomóc, to prosimy o wsparcie zbiórki. Zróbmy wspólnie świąteczny prezent naszemu lokalnemu bezdomnemu, który już dzisiaj ma dach nad głową – apeluje Izba Gospodarcza Wodzisław Śląski. Zbiórka trwa na stronie: zrzutka.pl/fjmh3j.

Przy tej okazji pani Urszula serdecznie dziękuje lekarzom i pielęgniarkom szpitala w Wodzisławiu Śląskim, Dyrektorowi Ośrodka Uzależnień w Gorzycach, cudownej pani oddziałowej, personelowi i fantastycznym terapeutom, pani dyrektor i personelowi MOPS-u w Wodzisławiu Śląskim, a nade wszystko pani Urszuli – kierowniczce Domu Towarzystwa Pomocy im. Świętego Alberta w Wodzisławiu Śląskim, która z ogromną nadzieją, wiarą i radością przyjęła go pod dach domu przy ulicy Rzecznej.

oprac. /kp/

- reklama -

1 KOMENTARZ

  1. Bardzo piękny i szlachetny gest pani Urszuli i oraz tym którzy jej pomagali..Trzeba pomagać Ludziom , nie wszyscy sobie takie życie sami wybrali…Brawo , Brawo….Karma wraca – pani Urszulo.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj