Włodzimierz Brodecki spotkał się z uczniami z Rud i Kuźni Raciborskiej

Włodzimierz Brodecki
Włodzimierz Brodecki

Włodzimierz Wowa Brodecki opowiedział swoim życiu i patriotyzmie wyrażonym m.in. czteromiesięczną konną wyprawą na Monte Cassino w 40. rocznicę bitwy.

Czy można jadąc na koniu, pokonać trasę czterech i pół tysiąca kilometrów? Można, jeśli ma się ważny cel wyprawy oraz pasję do przygód i miłość do koni. To wszystko miał i ma Włodzimierz Wowa Brodecki – aktor Teatru Ludowego z Krakowa, który spotkał się z młodzieżą szkoły podstawowej w Rudach i w Kuźni Raciborskiej, by opowiedzieć o swoim życiu i patriotyzmie wyrażonym m.in. czteromiesięczną konną wyprawą na Monte Cassino w 40. rocznicę bitwy.

- reklama -

Włodzimierz Brodecki – dla przyjaciół i znajomych Wowa – urodził się na Kresach Wschodnich. Wychowywał się zawsze blisko koni, bo jego ojciec był kawalerzystą. Jako dwuletnie dziecko wraz z rodzicami i rodzeństwem uciekł przed rzezią wołyńską za Bug, ostrzeżony przez Ukrainkę – przyjaciółkę rodziny. W wieku pięciu lat opanował już jazdę na koniu. Zanim zdecydował się na karierę aktorską, ukończył m.in. Technikum Pszczelarskie w Pszczelej Woli.

O swoim życiu, pasjach i przygodach opowiadał młodzieży nie tylko z dumą, ale i z humorem. Młodzi ludzie mieli okazję poznać człowieka, który ułańską fantazję odziedziczoną po ojcu łączył z prawdziwym patriotyzmem. Bo jego wyprawa na Monte Cassino w 1984 r. nie była jedynym wyczynem, którego dokonał. Na Monte Cassino wybrał się jeszcze dwukrotnie – w 50. i 60. rocznicę bitwy. W tej ostatniej wyprawie na koniu przejechał „tylko” ostatnie 300 kilometrów – jak sam stwierdził, był już wtedy zbyt statecznym starszym panem, który nie mógł sobie pozwolić na kolejny urlop i przerwę w pracy. Wielokrotnie odbywał jeszcze inne konne wędrówki po Polsce i Europie. Zawsze jednak miał cel wyprawy – kierował się do miejsc, w których walczyli i ginęli polscy żołnierze. Chciał im w ten sposób oddać cześć.

Jednak najchętniej wspomina tą pierwszą wyprawę na Monte Cassino, którą odbył na klaczy o wdzięcznej nazwie Kama. Towarzyszył mu przyjaciel i przyjaciółka – jadący za nim Fiatem 126p, czyli popularnym maluchem. Co ciekawe, okazało się, że w czasie wyprawy klacz Kama przybrała na wadze prawie 40 kilogramów, a sam jeździec – schudł. Podsumowaniem wyprawy był niesamowity zaszczyt i wyróżnienie. Otóż w tym czasie w mieście Cassino odbywało się I Światowe Spotkania Pokoju. Włoski dziennikarz – jeden z organizatorów tego spotkania, który wypatrzył dziwnego jeźdźca na wzgórzach Monte Cassino – zaprosił go do udziału w uroczystej paradzie z okazji 40-lecia bitwy. Wowa pojechał wtedy w mundurze polskiego majora w siodle ukochanego konia na czele wielkiej międzynarodowej parady. Było to wielkie wydarzenie relacjonowane na żywo przez telewizje z 14 krajów. Ówczesna telewizja polska w swoich programach informacyjnych nawet o tym nie wspomniała.

fot. UM Kuźnia Raciborska
oprac. /kp/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj