Na Słowacji brakuje lekarzy i pielęgniarek, którzy są w stanie zająć się pacjentami wymagającymi najbardziej fachowej opieki.
Słowacja z niemal 18 zgonami na mln mieszkańców z powodu COVID-19 przesunęła się na pierwsze miejsce na świecie. Śmiertelność na wysokim poziomie utrzymuje się w tym kraju od początku roku. Spośród wszystkich pacjentów, którzy trafiają z koronawirusem do słowackich szpitali, umiera 30%. We włoskim Bergamo na wiosnę umierało 33% chorych, w Brazylii 38%, a w Wielkiej Brytanii do sierpnia – 31% hospitalizowanych. Gdy chory wymaga intensywnej opieki medycznej, jego szanse maleją. Na Słowacji umiera na OIOM-ie co drugi pacjent: 48% tych, którzy nie korzystają respiratorów i 53% wymagających wspierania oddychania.
Jak podkreśla ukazujący się w Bratysławie „Denník N”, nie ma wątpliwości, że brakuje zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek, którzy są w stanie zająć się pacjentami wymagającymi najbardziej fachowej opieki. Otwarcie przyznaje to sekretarz stanu w ministerstwie zdrowia Peter Stachura. – Chodzi o wysoce wyspecjalizowany personel, którego nie da się łatwo zastąpić, na przykład lekarzami z przychodni – mówi.
W słowackich szpitalach znajdują się aktualnie niemal 4 tys. chorych na COVID-19, z których 2/3 wymaga terapii tlenowej, a niemal co dziesiąty respiratora. Dlatego ministerstwo zdrowia zwróciło się do rządu z wnioskiem o aktywowanie mechanizmu ochrony ludności Unii Europejskiej. Gabinet premiera Igora Matovicza przychylił się do wniosku resortu zdrowia, by sprowadzić z zagranicy dziesięciu lekarzy i 25 pielęgniarek. Polska jest gotowa przyjąć 200 chorych Słowaków i umieścić ich na oddziałach intensywnej terapii, pomoc zaoferowała także Austria, która wyśle na Słowację lekarzy wojskowych.
– Przyjaciół poznaje się w potrzebie, czego żywym dowodem jest nasza regionalna solidarność i współpraca europejska. Dziękujemy wam, przyjaciele – napisał w mediach społecznościowych wiceminister spraw zagranicznych Słowacji Martin Klus.
oprac. /kp/