O ks. Stefanie Pieczce mówi się, że miał dar zjednywania sobie ludzi. Jego duszpasterstwo zaczynało się na ulicy, a kończyło się w konfesjonale. Tworzył pomosty dialogu pomiędzy ludźmi różnych kultur, otaczał opieką prześladowanych w stanie wojennym.
19 czerwca przypada 30. rocznica śmierci ks. Stefana Pieczki. Mimo upływu czasu wiele osób jeszcze dziś o nim pamięta, także w modlitwie.
Stefan Pieczka – kapłan, duchowy przywódca – urodził się 25 grudnia 1932 r. w Bytomiu-Miechowicach. W wieku 24 lat ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Opolu, gdzie otrzymał święcenia kapłańskie. Wspominał często, iż mimo ciężkich warunków na pierwszym roku było ich aż pięćdziesięciu, a wśród nich również późniejszy biskup opolski Alfons Nossol. Ks. Pieczka został wikarym w Zabrzu, a następnie proboszczem w Kietrzu i Raciborzu. W latach późniejszych kontynuował naukę na KUL-u, zdobywając tytuł magistra historii Kościoła.
U jego boku w Raciborzu rozwijało się wiele wspólnot. Założył chór mieszany, który sam początkowo prowadził. Po wybudowaniu Domu Parafialnego przy ul. Szewskiej powstało wiele grup modlitewnych i organizacji katolickich, m.in. grupa młodzieżowa MAITRI zajmująca się niesieniem materialnej pomocy siostrze Teresie z Kalkuty, a w 1981 r. Klub Inteligencji Katolickiej. Z inicjatywy klubu organizowano też przez 10 lat kolejne Dni Kultury Chrześcijańskiej w Raciborzu.
Z wyboru kapłanów przez dwie kadencje ks. Stefan Pieczka pełnił funkcję dziekana dekanatu Racibórz i rejonu raciborskiego. Z ramienia kurii był odpowiedzialny za kościelne służby porządkowe i współpracę z BOR podczas pielgrzymki Papieża Jana Pawła II na Górę św. Anny. Został również pierwszym kapelanem Zakładu Karnego w Raciborzu i Zakładu Poprawczego. Gdy w raciborskim Zakładzie Karnym wybuchł strajk skazanych, ks. Pieczka podjął się poprowadzenia negocjacji z władzami i doprowadził do jego zakończenia bez rozlewu krwi.
Po powstaniu NSZZ „Solidarność” ziemi raciborskiej przyjął obowiązki jej kapelana. W maju 1981 r. był współorganizatorem mszy św. za ojczyznę na stadionie OSiR pod przewodnictwem ks. bp. Antoniego Adamiuka z udziałem ok. 25 tys. mieszkańców.
O ks. Stefanie Pieczce mówi się, że miał dar zjednywania sobie ludzi. Jego duszpasterstwo zaczynało się na ulicy, a kończyło się w konfesjonale. Tworzył pomosty dialogu pomiędzy ludźmi różnych kultur. Otaczał opieką prześladowanych w stanie wojennym. Jak wspominają mieszkańcy, ks. Stefan Pieczka nie bał się głosić z ambony prawdy mimo ciągłej inwigilacji i wezwań przez SB i władze miasta. Jego otwartość na każdego człowieka bez względu na światopogląd pomagała mu w nawiązywaniu kontaktów z wszystkimi. Znał języki włoski, angielski i niemiecki, co było bardzo przydatne w kontaktach z gośćmi zagranicznymi. Plebania była otwarta i gościnna dla każdego.
W 1980 r. uległ ciężkiemu wypadkowi samochodowemu. Naznaczony cierpieniem, szczególną troską otaczał chorych i cierpiących. W 1985 r. otrzymał tytuł Prałata Jego Świątobliwości. Mawiał: „Błędów nie robią ci, co nic nie robią”. Umarł przedwcześnie po długiej i ciężkiej chorobie 19 czerwca 1991 r. Ogromne rzesze raciborzan i gości odprowadzały go z raciborskiego rynku na cmentarz Jeruzalem. W pierwszą rocznicę śmierci przed kościołem farnym z inicjatywy KIK postawiono tablicę pamiątkową, a w latach późniejszych skwerowi wokół kościoła nadano imię ks. prał. Stefana Pieczki. Za patrona przyjęła go Szkoła Podstawowa nr 4 w Raciborzu. Wydano także książkę o życiu i działalności ks. Pieczki pt. „Przerwany bieg” autorstwa Ryszarda Frączka.
Testament
Chciałbym jeszcze żyć. Ale skoro taka jest wola Boża, idę pełnić wolę Bożą.
Chcę podziękować za wieloraką dobroć Bożą:
a) za łaskę życia i wychowania w rodzinie na wskroś religijnej;
b) za łaskę wezwania do Kościoła, a jeszcze bardziej za łaskę powołania do świętego kapłaństwa. Zawsze chciałem służyć Bogu w małym maryjnym kościele na wiosce, nigdy nie śniła mi się tak zabytkowa świątynia w centrum Raciborza.
Kapłaństwo pozwoliło mi tylokrotnie sprawować Eucharystię i inne święte czynności kapłaństwa. Mogłem zwłaszcza często służyć ludziom w Sakramencie Pokuty, odpuszczać im winy i dobrze radzić na rozstajnych drogach.
Wdzięczny jestem Bogu za zawsze chętnych parafian, zarówno u św. Franciszka w Zabrzu, w Kietrzu, jak i tu, w kościele farnym w Raciborzu. Byłem naprawdę autentycznie szczęśliwy na wszystkich kapłańskich placówkach.
Do swoich parafian zza grobu kieruję apel: Niech wszystkie Boże przykazania będą na zawsze busolą Waszego postępowania. Zachowujcie wierność głosowi Kościoła, bo on chce jedynie Waszego dobra. Dziękuję za wszystkie dobre chwile wśród Was przeżyte. Bóg mi świadkiem, jak bardzo mylili się ci, którzy posądzali mnie o nastawienie fanatyczne zarówno w kierunku Niemiec, jak i Polski.
Za sprawione zgorszenie gorąco przepraszam.
Nie chciałem być zgorszeniem. Przepraszam za braki w wykształceniu, za niedouczenie w poznaniu współczesnej teologii, za mało hojności wobec potrzebujących i za małe zaangażowanie w Wasze potrzeby. Przyrzekam nadal co dnia pamiętać o wszystkich żyjących i zmarłych, poleconych mej kapłańskiej pieczy…
Z „Panem Bogiem!” – do wiecznego zobaczenia w domu Ojca.
Wasz ks. Stefan Pieczka
fot. Facebook „Ksiądz Stefan Pieczka człowiek nadziei, dialogu i pojednania”
oprac. /kp/