Tradycja posypywania głów popiołem na znak pokuty pojawiła się w VIII wieku. Trzy wieki później papież Urban II wprowadził go obowiązującym zwyczajem w całym Kościele. Wówczas postanowiono, że popiół będzie pochodził z palm poświęconych w Niedzielę Palmową z poprzedniego roku.
Popielec to w kalendarzu chrześcijańskim pierwszy dzień Wielkiego Postu. Według obrzędów kościoła katolickiego tego dnia kapłan posypuje głowy wiernych popiołem i napomina jednocześnie: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz” lub „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
„Pierwszy dzień wielkiego postu to uroczystość przede wszystkim religijna. Podniosły, smutny nastrój udziela się każdemu choćby przez krótki czas spędzony w kościele. Wszyscy idą do kościoła, klękają przed ołtarzem, aby ksiądz posypał im głowy popiołem. „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz” -. Najwspanialsza demokracja… Symbol pokuty – szary proch – przyjmują na stopniach ołtarzy królowie, książęta, wielcy panowie i żebracy, bezdomni, trędowaci. Wobec Boga wszyscy są równi. Wobec śmierci też.
W kościele mrok, zapalone świece i zapach kadzidła, a na dworze świeci słońce, ćwierkają wróble. Trudno, zwłaszcza młodym, dłużej wytrwać w podniosłym nastroju. Po chwilach pełnych zadumy nie mogą oprzeć się pokusie, by coś nie spsocić. Celują w tym wyrostki. Żyjący w XVIII w. ks. Jędrzej Kitowicz tak przedstawia tradycyjne popielcowe figle: „…Zaś przy kościołach w Wstępną środę, po miastach, chłopcy, studencikowie czatowali na wchodzącą do kościoła białą pleć, której przypinali na plecach kurze nogi, skorupy od jajec, indycze szyje, rury wołowe i inne tym podobne materklasy; tak zaś to sprawnie robili, że się tego osoba dostająca nie czuła, bo to plugastwo było uwiązane na sznurku lub nici, do końca której była przyprawiona szpilka zakrzywiona jak wędka, więc chłopiec do takich figlów wyćwiczony, byle się dotknął owa szpilką sukni, raz i figla na osobie zawiesił. A ta ni o czym nie wiedząc, pięknie przybraną i wiele razy będąc dystyngowaną postępowała w kościół z dobrą miną, gdy tymczasem wiszącym na plecach kawalcem pustym głowom śmiech z siebie czyniła, którym się i sama, na koniec od kogo roztropnego uwolniona od wisielca, zarumienić musiała…”
/ Ewa Ferenc – Szydełkowa „Rok kościelny a polskie tradycje”/
/bsp/