Nadieżda i Jerzy Gryckiewiczowie. Oboje pochodzą ze Wschodu – ona z Kazachstanu, on z Białorusi. Nadia z wykształcenia jest psychologiem, Jerzy teologiem. W Polsce przebywają już od kilku lat. Z dwojgiem swoich dzieci, czteroletnim Andrzejem i półtorarocznym Michałem zamieszkali w Raciborzu. Wczoraj Prezydent miasta Jan Osuchowski, w obecności Joanny Janeckiej z Wydziału Spraw Obywatelskich i Migracji Urzędu Wojewódzkiego, uroczyście wręczył Pani Nadii dowód osobisty. Jestem szczęsliwy, że mogę przywitać w naszym mieście młodą rodzinę z uroczymi dziećmi. Pragnę Wam życzyć, by pobyt w Raciborzu był dla Was dobry i byście znaleźli tutaj to, czego szukacie. A z naszej strony dołożymy wszelkich starań by ułatwić Wam adaptacje w nowym środowisku – mówił wczoraj Prezydent.
Nie po raz pierwszy Racibórz przyjmuje repatriantów. W ciągu 11 ostatnich lat w mieście osiedliło się już osiemnaście osób. Gryckiewiczowie są najmłodsi. Zamieszkali w jednej z kamienic przy ulicy Długiej. I bardzo im się tam podoba, bo jak mówią, dobrze jest mieszkać w centrum miasta, przy tak malowniczej ulicy. Racibórz bardzo nam się podoba i cieszymy się, że to właśnie tutaj znaleźliśmy swoje miejsce — mówią.
Państwo Gryckiewiczowie z synami
Od lewej: Joanna Janecka, Nadia Gryckiewicz, Jan Osuchowski
Oboje bardzo dobrze mówią po polsku. Matka Nadii jest Polką, a ojciec Rosjaninem. Nazwisko panieńskie jej babci to Mickiewicz. Natomiast rodzice Jerzego oboje są Polakami. Jak trafili do Polski? Nadieżda przyjechała do kraju dzięki siostrze misjonarce z Poznania, którą poznała w Kazachstanie. Dlatego trafiła najpierw do Poznania. Siostra zakonna znalazła tam dla niej rodzinę, która chętnie Nadię do siebie przyjęła. Po około roku zaczęła studia na KUL – u. Tam poznała Jerzego. Twierdzą, że tylko dzięki przyjazdowi do Polski otworzyli sobie drzwi do wykształcenia, dobrej pracy i rozwoju. Mówią, że czują się Polakami.
Jerzy nadal czeka na załatwienie wszystkich potrzebnych dokumentów. Dopiero wtedy będzie mógł starać się o pracę. Natomiast Nadia miesiąc temu rozpoczęła pracę jako psycholog w Domu Pomocy Społecznej w Krzyżanowicach. To ośrodek dla upośledzonych psychicznie. Wymodliłam ją sobie! – uśmiecha się s. Gizela Suchanek, dyrektor placówki – Przed nią kilka osób starało się o tę pracę. Próbowało, ale po kilku godzinach, najwyżej dniach uciekało. Ta praca wymaga ogromnego serca, cierpliwości i ciepła. Nadia to wszystko posiada i doskonale się nadaje. Wychowankowie już bardzo ją polubili.
Obawiali się zmian. Jak zostaną przyjęci przez otoczenie? Czy sobie poradzą? Czy znajdą przyjaciół? Większość z naszych obaw okazała się na szczęście na wyrost. Spotkaliśmy tutaj wielu serdecznych i życzliwych ludzi. Wierzymy, że wszystko powoli nam się ułoży – mówią.
/SaM/