Przechodząc 3 maja ulicą Reymonta z Kościoła Farnego w stronę pomnika Powstańców Śląskich, kolega idący obok zapytał czy przypadkiem nie idziemy złożyć kwiatów na cmentarzu żołnierzy radzieckich…W dniu święta narodowego, chodząc po Raciborzu, jedynie pogoda była szczerze świąteczna. Na wspomnianej ulicy Reymonta, na trasie przemarszu raciborzan chcących uczcić jedno z najważniejszych świąt państwowych, na ani jednej latarni nie było śladu po biało-czerwonej fladze. Nie lepiej było w całym mieście. Nawet Plac Długosza, zawsze za prezydentury Jana Osuchowskiego (tej pierwszej – wiele lat temu) tonący w maju we flagach, często "niedorobionych" (bez białego), w tym roku nie miał ani jednej flagi. Zresztą całe miasto wyglądało, jakby po Święcie Flagi szybko je zdjęto. Jedynie mieszkańcy, spółdzielnie i nieliczne instytucje wywiesiły symbol tożsamości narodowej.
A co "gospodarze" naszego miasta? Znowu była okazja pokazać się jak pierwsi składają kwiaty. No i koniecznie jako pierwsi, żeby przypadkiem wyjątkowo prężni jak na swój wiek żołnierze AK, powstańcy i inni, którzy za barwy narodowe przelewali krew, nie wyprzedzili ich w kolejce.
No jeszcze tylko darmowa grochówka z piwem i znowu mamy udany dzień. A flagi? Może trzeba by było wydać na nie parę groszy. Żenujące jest, że na flagi brakuje, kiedy prezydent planuje tablice niemieckojęzyczne.
Tomasz Kusy
Gdzie jest flaga?
- reklama -