Wczoraj około godziny 19.30 młody człowiek i jego matka odbyli niemiłą rozmowę z lekarzem ortopedą na dyżurze w Ambulatorium przy Izbie Przyjęć Szpitala Rejonowego w Raciborzu. Zbulwersowany pacjent odszedł z kwitkiem.
Pan Daniel K. i jego matka Danuta K. zjawili się około godziny 19.30 w Ambulatorium przy Izbie Przyjęć Szpitala Rejonowego w Raciborzu. Danielowi K. wrastał się boleśnie paznokieć w paluch, doszło do zakażenia, są zmiany ropne. W takim przypadku chodzenie jest bardzo utrudnione. W związku z tym, że w Święto Konstytucji 3 Maja wszystkie poradnie są zamknięte Daniel i jego matka zjawili się w szpitalu, gdzie skierowano ich do Ambulatorium.
Kiedy zjawił się lekarz i usłyszał od pacjenta, jaka jest przyczyna wizyty, nie raczył na pacjenta spojrzeć i idąc w kierunku gabinetu skwitował: "Jutro do poradni chirurgicznej!". Matka i syn weszli za lekarzem do sali z biurkiem. Tam odbyła się krótka rozmowa. Dyżurny lekarz (przy nim tylko napis: ortopeda, bez nazwiska) nie patrząc na rozmówców zdawkowymi zdaniami tłumaczył, że pogotowie jest urazowe i należy odwiedzić jutro poradnie chirurgiczną w szpitalu. Argumenty, że pacjent ma bardzo utrudnione chodzenie i czuje ostry ból, nie przekonały medyka. Stwierdził, że nie ma warunków, żeby pomóc pacjentowi na pogotowiu. – Lekarz nie ukrywał lekceważącego stosunku wobec nas – relacjonuje Danuta K. – Rozmawiając z nami wertował jakieś dokumenty. Zirytowani pacjenci zrezygnowali z dalszej rozmowy. – Kiedy ledwie wyszliśmy z gabinetu, dyżurny lekarz z pielęgniarzem obok zaczęli bezczelnie komentować całe zajście – mówi poszkodowany pacjent – Byłem zbulwersowany i musiałem na to odpowiedzieć. Daniel K. nerwowym tonem powiedział medykowi m.in., żeby ten "nie opowiadał bzdur." Niesympatyczna wymiana słów zakończyła się wyjściem ze szpitala matki i syna.
Gdyby doktor przeprowadził z nami kulturalną rozmowę, to sprawa rozwiązałaby się inaczej – mówi pani Danuta. Syn twierdzi, że lekarz nie zobaczył zmian chorobowych, nie zapytał o stan zdrowia pacjenta. – Bulwersująca niekompetencja – komentuje pan Daniel.
Okazuje się, że mniej istotne w tym sporze jest, czy lekarz winien udzielić w tym wypadku pomocy czy nie. Zaskakuje niekompetencja i brak kultury osobistej wśród dyżurującego tego wieczora. Brak zainteresowania, zaniechanie podstawowych czynności służbowych i lekceważenie pacjentów nie muszą towarzyszyć kryzysowi systemu opieki zdrowotnej w Polsce.
/arg/