O tym jak Beckham wpadł do Raciborza

Czyli jak stadion OSiR-u stał się miejscem treningów i zgrupowań drużyn uczestniczących w rozgrywkach EURO 2012.

Żeby w mieście nie było za nudno, parę dni temu pojawił się kolejny kontrowersyjny pomysł, a wraz z nim kolejne zrzędzenia, głosy za, przeciw, obrażanie się – ot, normalne, typowe raciborskie gadanie na portalowym forum. O co tym razem poszło? O wielce oryginalną myśl, rzuconą na jednej z sesji RM, na temat wykorzystania bogactwa bazy OSiR-u*. Na co miałoby być owe bogactwo wykorzystane? Ano stadion i cała reszta, po gruntownym odświeżeniu, byłyby miejscem treningów, zgrupowań itd. drużyn uczestniczących w rozgrywkach EURO 2012.





Myśl ta śmiała skłoniła mnie do chwili refleksji…



Jest sobotni czerwcowy poranek Roku Pańskiego 2012. W Raciborzu wiele zmian – przez ostatnie lata powstały 3 supermarkety, 20 aptek i 15 solariów, a z miasta wyemigrowało kolejne 20% populacji. Życie nadodrzańskiego grodu toczy się więc na pozór normalnym tokiem. Ale czy na pewno? Oto grupka młodych fanów piłki nożnej przypadkowo zauważyła w Cepelii na Rynku podnieconego Davida Beckhama, kupującego dla swej Victorii suwenir w postaci regionalnych papuci i dzierganych ręcznie kilimów. W tym samym czasie jego kumpel Peter Crouh szukał na targu koszulek w rozmiarach bardzo dużych, a potem strzelał sobie pamiątkowe foty pod Arka Bożkiem i pobliskim pomnikiem Wielkiej Reklamówki. Van Nistelrooy, wraz z paroma innymi Holendrami, podczas małego spaceru zapuścił się aż w okolice wałów koło domu starców. Kilku Francuzów można dziś spotkać na delektowaniu się kawą z lodami w Piotrusiu, a co bardziej odważni Irlandczycy, chętni na skosztowanie gastronomii lokalnej, pospieszyli do „Turystycznej” na kufel zimnego piwa. Najwięksi szczęściarze może przyuważą Darka Szpakowskiego, przygotowującego wespół z nieocenionym Mielcarskim Grzegorzem krótkiego newsa na temat „jak wolny czas spędza ekipa Bułgarów”, zakwaterowana tymczasowo w hotelu ZEW-u…





Są i ci, którzy wolny czas przez meczami w Chorzowie postanowili spożytkować na lekki trening. Kilkuset kibiców, siedzących na wyglądającym jak BayArena OSIR-rze, ogląda grupkę piłkarzy Hiszpanii, którzy dla rozluźnienia grają „w kartofla”. Wkrótce na stadionie będzie tłoczniej, bo autostradą Hamburg-Racibórz, napłyną żądni zwycięstwa piłkarze światowej sławy z Niemiec, za wzruszonym Mirkiem Klose, odwiedzającym rodzinne ziemie. I tak dalej, i tak dalej bla, bla, bla…





Powyższe, i podobne wizje, równie abstrakcyjne jak oskarżanie Teletubisi o skłonności homoseksualne, można snuć godzinami. Także na sesjach Rady Miejskiej. Wielu wolałoby jednak, żeby zamiast bajek, ktoś wreszcie na serio zajął się naszym OSIR-em, realnie ocenił jego potencjał, przygotował strategię rozwoju – słowem – tchnął życie w ten wielki, nudny, niszczejący obiekt, przeraźliwie pusty, z tandetnymi betonowymi gazonami, pożółkłą trawą i nietrafionymi inwestycjami. Z kortami, które kiedyś miały być oświetlone, a na których dziś jedynie byle jak łatane są dziury między oddzielającymi je siatkami (o krytym korcie całorocznym, czy o choć małym sklepie z napojami nawet nie śmiem marzyć). Co z „legendarnym”, „wspaniałym” polem do minigolfa? Czy gdzieś „na mieście” widział ktoś plakat zachęcający do odwiedzenia kręgielni? I czy wielki stadion doczeka się choćby kilku imprez, czy może te nieliczne wciąż odbywać się będą na ciasnym pl. Długosza?







Jak władze się postarają, to w 2012 zagraniczne ekipy z przyjemnością przybędą do Raciborza. Hihihih.



* OSiR – to dla nieznających skrótu – Ośrodek Sportu i Rekreacji, którego działalność trudno dostrzec w naszym mieście, szczególnie w kontekście rekreacji


Seamus
[email protected]

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj