„Racibórz – 800 lat miasta” to tytuł najnowszego filmu o dziejach dawnej stolicy Górnego Śląska. O źródłach inspiracji, nieustannej ciekawości i … pracy fizycznej rozmawiamy z reżyserem i dokumentalistą Adrianem Szczypińskim.
„Gloria/Bałtyk”, „Z biegiem Psinki”, „Matka Polka”, „Raciborska Temida”… Co takiego ma w sobie Racibórz, że wciąż znajduje Pan w nim inspirację do swoich filmów?
Racibórz jest miastem fascynującym historycznie, choćby ze względu na przygraniczne położenie i zmiany państwowości, które odcisnęły znaczące piętno na jego rozwoju. Pomimo wielu opracowań na jego temat, nadal mnóstwo aspektów dziejów miasta czeka na dokładniejsze poznanie i popularyzację. I wcale nie chodzi o tematy wielkie i odległe czasowo, które zdążyły nabrać „mocy historycznej”, typu zamek, księstwo, kościoły czy rok 1945, ale również o drobne wycinki z najnowszych dziejów, pamiętane przez starszych mieszkańców.
Skąd czerpie Pan pomysły na kolejne produkcje?
Z ciekawości i niewiedzy, która popycha ku jej zdobywaniu. Lubię zwracać uwagę na wydarzenia i obiekty, którymi mało kto się interesuje. Tak powstał choćby film o kanale Psinka, zapomnianym obiekcie, który wydawał się wręcz niegodny opracowania, no bo jak banalny rów z wodą może równać się z historią, dajmy na to, Zamku Piastowskiego? Tymczasem wystarczy mocno drążyć temat, by wyciągnąć zaskakujące i bardzo ważne dla historii miasta wnioski, wynikające z 700 lat płynięcia tego kanału przez obecny teren miasta. Takie ujęcie tematu mnie najbardziej interesuje – wziąć jeden aspekt i próbować go opisać w kontekście całego Raciborza i jego historii.
Czy to Pańskie uczucie i zainteresowanie historią miasta może kiedyś osłabnąć?
Jeśli mi się to kiedyś nie znudzi, tematów historycznych w Raciborzu wystarczy do końca mojego życia.
Czy któryś z Pana filmów ma dla Pana wyjątkowe znaczenie?
Moje filmy dzielę na zrobione z ciekawości, z historycznego obowiązku i z osobistego zaangażowania. Ta trzecia kategoria jest dla mnie najbardziej pociągająca i przyświecała mi podczas realizacji „Z biegiem Psinki” i „Dziejów kościoła NSPJ”. Za dwa-trzy lata mam nadzieję nakręcić kolejny film na temat, który mnie fascynuje od lat, a do tego czasu powstaną dwa filmy z historycznego obowiązku. O tytułach na razie nie chcę mówić.
Który etap prac nad filmem lubi Pan najbardziej?
Wypracowałem sobie taki model pracy, że zdjęcia, montaż, pisanie scenariusza i szukanie informacji dzieją się równolegle. Ale najbardziej lubię montaż, który jest właściwym tworzeniem filmu. Wszystko inne to zbieranie składników, gromadzenie surówki. Dopiero montaż sprawia, że na ekranie widać uporządkowaną całość, a wszystkie elementy zaczynają do siebie pasować i wzajemnie uzupełniać. Tworzenie nowej, integralnej, ekranowej rzeczywistości to najbardziej fascynująca część tej pracy.
A co jest w tej pracy najtrudniejsze?
Kręcenie filmu to przede wszystkim żmudna, fizyczna praca, której na ekranie nie może być widać. Ekipę tworzę tylko z Wojciechem Mitręgą, moim współproducentem, a każdy wyjazd na plan to przede wszystkim kilogramy sprzętu, jego składanie i rozkładanie. Czasami pomagają nam nasi koledzy.
Dlaczego warto uważnie przyglądać się losom swojej „małej ojczyzny”?
Bo historia jest wszędzie, w każdym człowieku, budynku, pomniku, pustym placu i rowie z wodą. Wystarczy tylko chcieć się dowiedzieć, dlaczego to tu jest, jaką pełni rolę, co tu było wcześniej, co ten człowiek wie. Każda wykopana z ziemi ludzka kość prowadzi do pytania, czy w tym miejscu stał kiedyś cmentarz, dlaczego akurat tutaj, jaki ma to związek z historią miasta. Albo patrząc na starą pocztówkę z nieistniejącym już budynkiem, wystarczy zdobyć się na refleksję, kim byli ludzie tam mieszkający, jak wówczas żyli, czy ich rodzinne historie, radości i dramaty były takie same, jak nasze tu i teraz. Poznając przeszłość naszej małej ojczyzny, budujemy naszą tożsamość i sami stajemy się częścią historii. Może za 100 lat ktoś pomyśli o tym, jak się żyło w bloku z wielkiej płyty na początku XXI wieku? Ciekawe, do jakich informacji się dokopie. Może będą wśród nich także moje filmy.
Katarzyna Czyż
fot. Archiwum raciborz.com.pl