Depresja dotyka milionów ludzi na całym świecie. Ale my wciąż wstydzimy się o niej mówić.
Nie jesteś wariatem
– Po prostu nie potrafisz wstać z łóżka. Wydaje ci się, że to cię przerasta. Czujesz, że jesteś beznadziejna, że wszystkim byłoby lepiej, gdybyś znikła, że nie zasługujesz na niczyją uwagę. I słowa „weź się w garść” są ostatnią rzeczą, którą chcesz usłyszeć. Co to w ogóle ma znaczyć? – pyta A. Kilka lat temu trafiła do psychiatry, który zdiagnozował u niej depresję.
– Wielu ludzi panicznie boi się wizyty u psychiatry. Wyobrażają sobie, że trafiają do niego tylko „czubki”, wariaci, osoby, którym „już nic nie pomoże”. A tymczasem w poczekalni spotykasz młodych i starych, bogatych i niezbyt zamożnych, tych, którym coś się w życiu posypało i tych, którym wszyscy zazdroszczą. Czekasz w kolejce i nikt nie rzuca się na ciebie z nożem, nie wrzeszczy, nie robi dziwnych rzeczy. Czasem w „zwykłej” przychodni spotkasz więcej „wariatów” niż u psychiatry – opowiada A.
Według Światowej Organizacji Zdrowia na depresję choruje na całym świecie ok. 350 mln ludzi. W Polsce liczba chorych oscyluje wokół 1,5 mln. Są wśród nich zarówno dzieci – najmłodszy na świecie zdiagnozowany pacjent miał zaledwie dwa latka, osoby dorosłe, jak i ludzie starsi. Chociaż najczęściej chorobę wykrywa się u osób w wieku 20-40 lat, to zmaga się z nią również wiele dzieci i nastolatków oraz seniorów – problem w tym, że postawienie właściwej diagnozy nie należy do zadań łatwych. Np. u dzieci depresja często jest mylona z ADHD, co prowadzi do podjęcia niewłaściwej terapii.
Odważ się!
– Przed zajściem w ciążę (A. kilka tygodni temu urodziła dziecko) prowadziłam bloga o modzie. Zamieszczałam tam swoje zdjęcia w wymyślonych przez siebie stylizacjach. I pewnego razu postanowiłam napisać o swojej walce z depresją. Odzew był niesamowity, ten wpis należał do jednego z najbardziej popularnych na blogu. Po co to zrobiłam? Bo chciałam pokazać, że nie zawsze „widać”, że ktoś ma depresję. Ciągle jeszcze pokutuje stereotyp, że jeśli ktoś choruje, to wygląda jak siedem nieszczęść, a jeśli jest zadbany itd. to wszystko jest w porządku. Jasne, czasem naprawdę nie jesteś w stanie o siebie zadbać, ale zazwyczaj, zwłaszcza jeśli masz dobrze dobrane leki, funkcjonujesz całkiem normalnie. Ale to nie znaczy, że w środku, gdzieś w głębi serca, nie ma tego kamienia, który cię przytłacza i wbija w podłogę – tłumaczy A.
Według ekspertów w Polsce leczy się tylko 1/3 chorujących na depresję. Dlaczego? Po pierwsze wspomniane stereotypy, po drugie zbyt mała wiedza o przyczynach i objawach tej choroby, po trzecie – niedostateczny dostęp do specjalistów. Stąd rozmaite kampanie edukacyjno-informacyjne, których celem jest propagowanie wiedzy o depresji. Przeglądając strony internetowe, warto jednak szukać rzetelnych opracowań i poradników, najlepiej tworzonych przez fundacje zajmujące się tym problemem.
Poszukaj wsparcia
– Chyba najtrudniej jest przełamać wstyd, który odczuwasz nie tylko wobec innych ludzi, ale też przed samą sobą. Trudno czasem powstrzymać się przed obwinianiem siebie albo innych o swoją chorobę. Trudno też o niej mówić. Nikt nie chce być uznany za „chorego psychicznie”. Ale przecież depresja wynika z chemii naszego organizmu. Zazwyczaj kiedy o tym opowiadam, to porównuję ją z cukrzycą. Czym ludzie przyjmujący insulinę różnią się o tych, którzy muszą brać antydepresanty? Czy osoby chorujące na cukrzycę ukrywają to przed innymi? Ale oczywiście to wszystko nie jest łatwe. Dlatego bardzo ważne jest wsparcie bliskich osób, które niestety czasem muszą posłużyć się nawet szantażem, żeby przekonać chorego do leczenia. To wszystko jest bardzo skomplikowane i nie da się krótko o tym opowiedzieć, ale czasem jedyną metodą pomocy jest postawienie sprawy na ostrzu noża. Sama zdaję sobie sprawę, jak nie raz mój mąż, a wcześniej narzeczony, wykazywał się wobec mnie anielską wręcz miłością, co nie znaczy, że zawsze głaskał mnie po głowie, kiedy miałam gorszy dzień. Czasem naprawdę byliśmy o krok od nieodwracalnych decyzji, ale na szczęście zawsze udało nam się wyjść na prostą. Ale wiem też, że partner osoby chorej musi mieć jakiś bufor, coś tylko swojego, bo stuprocentowe „współchorowanie” może przynieść więcej szkody niż pożytku… Jeśli mogłabym mieć jakąś radę dla osób, które podejrzewają u siebie lub u bliskich depresję, to powiedziałabym jedno: schowaj wstyd i strach do kieszeni i jak najszybciej odwiedź psychiatrę. Życie jest zbyt piękne, by spędzić je z duszą pogrążoną w ciemnościach – uśmiecha się A.
Fot. freepik.com
/kc/