Badania wskazują, że nawet najmniejsze zmniejszenie ilości wdychanych substancji toksycznych – również poprzez ograniczenie liczby wypalanych papierosów czy nawet rzucenie palenia tylko na jakiś czas – przynosi istotny skutek zdrowotny.
19 listopada przypada Światowy Dzień Rzucania Palenia. Święto zainicjował w Stanach Zjednoczonych dziennikarz Lynn Smith, który w 1974 r. zaapelował do czytelników o zaprzestaniu palenia papierosów w jednym dniu. Do akcji przyłączyło 150 tys. ludzi. Od 1991 r. w każdy trzeci czwartek listopada Fundacja Promocja Zdrowia namawia Polaków do rzucenia palenia.
Światowi eksperci zdrowia alarmują, że epidemia palenia tytoniu zabija prawie 6 mln ludzi rocznie, w tym prawie 600 tys. osób niepalących. Wdychanie substancji toksycznych zawartych w dymie z papierosa, do czego dochodzi podczas spalania tytoniu, jest najlepiej poznanym i najsilniejszym czynnikiem zwiększającym częstotliwość występowania wielu chorób przewlekłych. Palenie tytoniu zwiększa ryzyko wystąpienia przewlekłej obturacyjnej choroby płuc o 25 razy, raka płuca – o ponad 20 razy, a choroby wieńcowej czy udaru mózgu – o kilkanaście razy.
Uzależnienie od nikotyny jest tak silne, że nawet wśród tych nałogowych palaczy, którzy zdecydują się podjąć leczenie, czyli korzystają z leków i psychoterapii, jedynie 20% osób jest w stanie skutecznie rzucić palenie – wynika z 15-letnich badań prowadzonych przez specjalistów chorób płuc. – Jeżeli nawet pacjent powinien przestać palić z powodu stanu zdrowia, to do takiego zalecenia lekarza stosuje się jedynie co 20 palacz” – mówi prof. Piotr Kuna, pulmonolog i alergolog, kierujący Kliniką Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi.
Lekarze na całym świecie szukają więc innych sposobów na ograniczenie negatywnych skutków zdrowotnych. – Między innymi z tego powodu agencje medyczne w USA, Wielkiej Brytanii, Holandii czy Japonii zarekomendowały lekarzom strategię redukcji ryzyka, czyli leczenie większego zła mniejszym – relacjonuje prof. Kuna. Dane wskazują, że jeśli nałogowy palacz zamieni zwykły papieros na bezdymny podgrzewacz tytoniu, to wszystkie parametry zdrowotne ulegają poprawie. W licencjonowanych i przebadanych podgrzewaczach tytoniu, w których dochodzi do uwolnienia nikotyny bez procesu spalania tytoniu, ilość wdychanych substancji rakotwórczych spada o 12 do 25 razy. W efekcie, w Japonii – będącej liderem przechodzenia od zwykłych papierosów do podgrzewaczy tytoniu, po które sięga tam już jedna piąta populacji palaczy – dzięki tej zmianie uniknie się kilkudziesięciu tysięcy zgonów rocznie.
Takiej nadziei nie dają w ocenie Piotra Kuny papierosy elektroniczne na płyny z nikotyną, które mogą zawierać również związki chemiczne wchodzące groźne dla zdrowia interakcje chemiczne podczas podgrzewania. Dotyczy to zwłaszcza płynów bez atestów, niewiadomego pochodzenia lub komponowanych samodzielnie przez osoby korzystające z e-papierosów. – Mieliśmy na oddziale kilkanaście osób korzystających z e-papierosów, u których wskutek wystąpienia zespołu środmiąższowego zapalenia płuc wymagana była transplantacja płuc – mówi lekarz.
Według niego badania wskazują, że nawet najmniejsze zmniejszenie ilości wdychanych substancji toksycznych – również poprzez ograniczenie liczby wypalanych papierosów czy nawet rzucenie palenia tylko na jakiś czas – przynosi istotny skutek zdrowotny. – Wielu lekarzy przyjmuje nieustępliwą postawę wobec pacjenta, że albo pan czy pani rzuca palenie, albo w ogóle nie będę leczył. Według mnie to niewłaściwe podejście, bo nawet jeśli pacjent tylko ograniczy albo nawet po przerwie wróci do palenia, to warto próbować – mówi pulmonolog z łódzkiej uczelni medycznej.
Prof. Piotr Kuna zwraca też uwagę, że sama nikotyna nie jest czynnikiem rakotwórczym, choć ma silne właściwości uzależniające, oddziałując na ośrodek nagrody w ludzkim mózgu i likwidując stres. Tym, co najbardziej i bezpośrednio szkodzi zdrowiu, jest proces spalania tytoniu w papierosie i wdychanie dymu. W takim dymie z palącego się papierosa znajduje się 7 tys. różnych związków chemicznych, w tym substancje smoliste – szkodliwe dla serca, naczyń krwionośnych i płuc – oraz 70 substancji uznanych przez naukowców za rakotwórcze. – Jeżeli powiemy, że zwykły papieros jest szkodliwy w 100%, to cygaro – które się pyka, a nie nim inhaluje, czy fajka – szkodzą nam w 25%, a tytoń podgrzewany – w 5% – wskazuje pulmonolog.
Według niego palenie tytoniu pogarsza również rokowania w przebiegu COVID-19. Osoby palące są obarczone większym ryzykiem ciężkiego przebiegu zapalenia płuc i większe ryzyko zgonu. Te dane powtarzają się we wszystkich obserwacjach naukowych – w USA, Chinach czy Europie Zachodniej.
Badania pokazują, iż osoby, będące tylko biernymi palaczami są zagrożone chorobami wywołanymi paleniem w podobnym stopniu, co palący. Wiadomo też, że kobiety palące w ciąży rodzą częściej dzieci z wadami wrodzonymi, o niższej wadze urodzeniowej, bardziej chorowite po urodzeniu, a czasem również o zaburzonym rozwoju umysłowym. Dlatego między innymi takie akcje społeczne jak Światowy Dzień Rzucania Palenia są niezbędne, aby dotrzeć do świadomości palaczy czy też osób, które mogą dopiero sięgnąć po papierosa. Wiedza o zagrożeniach zdrowotnych może stać się kolejną motywacją do rzucenia palenia, chociaż i tak najsilniejszym bodźcem dla palaczy jest choroba – zawał, rak czy udar.
– A jest o co walczyć, ponieważ jeżeli ktoś miał zawał i przestaje palić, to oddala się ryzyko powtórnego zawału. Osoba rzucająca palenie w wieku 65 lat przedłuża sobie życie o 2 lata, a 40-letni palacze – nawet o 6 lat. Już samo to, że palacze częściej umierają z powodu COVID-19, powinno być silnym argumentem, żeby ludzie przestali palić lub podjęli leczenie tego uzależnienia – mówi prof. Kuna.
oprac. /kp/