– Jeśli jesteśmy sami na ulicy, w parku czy na placu, maseczka nie ma sensu. Maseczki powinny być noszone wtedy, kiedy nie możemy odizolować się od innej osoby, czyli z jej oddechem możemy nabyć wirusa – powiedział dr Paweł Grzesiowski.
Obecne obostrzenia nakazują zasłanianie ust i nosa za pomocą maseczki niemal wszędzie w miejscach publicznych. Dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19, wyjaśnił, że pomimo wielomiesięcznych prób namawiania przepisy dotyczące noszenia maseczek ochronnych się nie zmieniły i w pewnym zakresie są niezgodne z aktualną wiedzą medyczną. – Jeśli jesteśmy sami na ulicy, w parku czy na placu, maseczka nie ma sensu. Maseczki powinny być noszone wtedy, kiedy nie możemy odizolować się od innej osoby, czyli z jej oddechem możemy nabyć wirusa. Niestety przepisy mówią inaczej – powiedział w rozmowie z Gazeta.pl.
Lekarz podkreślił, że głównym źródłem zakażenia jest osoba chora i to taka, z którą mamy kontakt w odległości mniejszej niż 1,5-2 metry albo przebywamy z nią w zamkniętym, słabo wentylowanym pomieszczeniu. – Natomiast z punktu widzenia ryzyka zakażenia, jeśli nie ma na ulicy ludzi, jeżeli nie ma wokół nas grupy osób, których nie znamy, które mogłyby zarażać, no to oczywiście maseczka nie ma sensu, bo wirus nie przenosi się z powietrzem na duże odległości – dodał.
Według dr. Grzesiowskiego w 2021 r. nie powrócimy do stanu pełnej normalności z imprezami masowymi, wyjściami do kina, koncertami i weselami. – Po pierwsze, nie mamy stu procent pewności, że zdążymy zaszczepić co najmniej 70-80% osób, które żyją w Polsce. Po drugie, również nie mamy w stu procentach pewności, że wszystkie te osoby, które zaszczepimy, będą odporne – wyjaśnił.
Według lekarza część osób słabiej odpowiada na szczepionkę, dlatego nadal będą potrzebne pewne ograniczenia, zwłaszcza dotyczące kontaktów międzyludzkich w zamkniętych pomieszczeniach. – Czy to będą ograniczenia typu 50 czy 100 osób w pomieszczeniu, to potrzebne będzie doprecyzowanie. Szczególnie w kontekście stanu odporności tych osób. Być może zaczniemy powszechnie badać, czy jesteśmy uodpornieni, czy jesteśmy na przykład ozdrowieńcem, który ma przeciwciała – powiedział.
– Na pewno osoby zaszczepione, czy też takie, które przeszły COVID, czyli ozdrowieńcy, są mniej zagrożeni zakażeniem. Czyli możemy powiedzieć, że te osoby mogłyby bezpiecznie przebywać we wspólnych pomieszczeniach czy podczas wspólnych imprez. Tylko czy my mamy gwarancję, że w takiej grupie nie będzie również osób nieuodpornionych? – zauważył dr Grzesiowski.
oprac. /kp/