Jeśli okaże się, że ktoś choruje na jedną z groźniejszych odmian koronawirusa, może to skutkować przedłużeniem kwarantanny albo koniecznością wykonania dodatkowego testu na obecność COVID-19.
Rośnie liczba zarażeń mutacją Delta w Polsce, którą po raz pierwszy wykryto w kwietniu w Indiach. Pytany w piątek o liczbę zarażonych tym wariantem minister zdrowia Adam Niedzielski odpowiedział, że mowa jest o kilkudziesięciu przypadkach. – Mieliśmy kilka ognisk, wcale niemałych, związanych z osobami, które podróżują do Indii i bezpośrednio sprowadziły to ryzyko zakażenia, i takie ogniska, które były nawet rzędu 50-60 osób, ale udało nam się je opanować, tzn. izolować skutecznie te osoby tak, że ogniska były wygaszane – powiedział minister.
Naukowcy z Laboratorium Gyncentrum, którzy we współpracy ze Śląskim Uniwersytetem Medycznym regularnie sprawdzają pojawiające się mutacje wirusa i oceniają zagrożenie, odkryli, że wariant Delta pojawił się po raz kolejny w Katowicach. – Próbka, w której wykryliśmy wariant Delta, uznawany przez naukowców za wariant alarmowy, została pobrana 7 maja, czyli kilka dni po tym, kiedy potwierdzone zostało ognisko indyjskiej mutacji koronawirusa w Domu Sióstr Misjonarek Miłości Matki Teresy z Kalkuty w Katowicach. Informację o wyniku sekwencjonowania przekazaliśmy wojewódzkiemu sanepidowi, być może dochodzenie epidemiologiczne wykaże, czy zakażenia te mają wspólne źródło – poinformowała diagnosta laboratoryjny Emilia Morawiec z Gyncentrum.
Do tej pory badacze potwierdzili obecność w regionie kilku szczególnie niepokojących wariantów, takich jak Gamma (brazylijski), Delta (indyjski) oraz Alfa (brytyjski). Ten ostatni jest odpowiedzialny za ok. 90% identyfikowanych w badaniu zakażeń.
Minister zdrowia nie wyklucza możliwości wprowadzenia dodatkowych obostrzeń dla osób zakażonych niebezpiecznymi mutacjami koronawirusa, np. wariantem Delta. Jeśli okaże się, że ktoś choruje na jedną z groźniejszych odmian koronawirusa, może to skutkować przedłużeniem kwarantanny albo koniecznością wykonania dodatkowego testu na obecność COVID-19. Zdaniem Adama Niedzielskiego będzie to możliwe już za ok. dwa miesiące dzięki inwestycjom w odpowiedni sprzęt. Minister zapowiedział, że w najbliższym czasie 6,5 mln zł zostanie wydane na doposażenie laboratoriów sanepidu w Warszawie, Łodzi, Gorzowie Wielkopolskim, Rzeszowie, Katowicach i Olsztynie.
Resort zdrowia chce, by sekwencjonowanie każdego przypadku było na tyle szybkie, żeby wynik badania był znany przed zakończeniem przez zakażoną osobę izolacji czy kwarantanny. Ma to służyć wprowadzeniu „bardziej dolegliwych środków izolacyjnych” i dokładniejszemu zbadaniu „charakteru ogniska i potraktowaniu takiego ogniska w sposób szczególny”.
oprac. /kp/