Czym jest zabytek? Za zabytek uważa się obiekt (ruchomy lub nieruchomy) bądź zespół obiektów, przedstawiający dowód epoki czy też wydarzenia, a zarazem stanowiący walor historyczny, naukowy, artystyczny etc. i wpisany do rejestru zabytków. Obiektem ruchomym może być jakaś rzeźba bądź obraz, nieruchomym – np. cmentarz. No właśnie. Cmentarz. W historii sztuki pełni on niezwykłą rolę artystyczną i historyczną, zważywszy na zdobienia nagrobków, rzeźb cmentarnych itp. To nekropolie mówią nam wiele o przeszłości. Nagrobne rzeźby, charakter wykonanych na płytach napisów mówi o epoce, w której zostały wykonane.
Tego rodzaju świadectwa epoki, znajdują się zarówno w wielkich metropoliach, jaki i w małych wioskach. Bez względu na to, na jaki cmentarz wejdziemy, zawsze będziemy czuć powiew historii. I tu coraz częściej natrafia się na nie lada problem. Stare nagrobki niejednokrotnie znajdują się w opłakanym stanie. Nagrobnym rzeźbom brak wielu elementów, np. rąk, głów, skrzydeł (w przypadku aniołów lub innych postaci), elementów krzyży, czy wreszcie dużych ubytków w samym pomniku.
Nie inaczej wygląda sytuacja na cmentarzu parafialnym w Kuźni Raciborskiej. Po lewej stronie od głównej bramy, na samym końcu, znajdują się mogiły rodziny Schoenawa. Ich więź z Kuźnią (dawniej Ratiborhammer) oraz regionem raciborskim, sięga XVIII wieku. Jej członkowie niewątpliwie należą do najbardziej zasłużonych osób dla Kuźni Raciborskiej, gdyż uruchomili nowy – jak na ówczesne czasy – przemysł metalurgiczny.
Największą rolę w rozwoju kuźniańskiego przemysłu odegrał Anton Magnus i Alexander Schoenawa. Anton był założycielem Huty „Nadzieja” („Hoffnungshütte”). Po jego śmierci w 1888 roku, dzieło rozbudowy przemysłu metalowego, kontynuował jego syn, Alexander. Jemu przypisuje się dobudowanie do istniejącej już huty, nowoczesnej walcowni. Na tym, jego działalność wcale się nie zakończyła. Po tragicznym pożarze w roku 1904, wyciągnął pomocną dłoń do pogorzelców – pracowników fabryki. Na terenie swego zakładu uruchomił kuchnię, która przez cały rok przygotowywała dla nich obiady i kawę.
Alexander Schoenawa zmarł w 1911 roku. W sumie, na cmentarzu w Kuźni, pochowanych jest 14 osób tej rodziny.
Po II wojnie światowej, zgodnie z obowiązującym prawem pozostali członkowie familii Schoenawa, musieli opuścić raciborską ziemię i udać się do Niemiec. Dziś zamieszkują miejscowość Gevelsberg. Od tamtego też czasu, rodzinne mogiły zaczęły ulegać stopniowej degradacji.
Na taki stan rzeczy nie mogli pozostać obojętni młodzi kuźniańscy historycy. Pierwszymi osobami, które – z niemałym trudem – podjęły się próby renowacji choćby metalowych ogrodzeń wokół mogił, byli Marta Borkowska oraz Marcin Gałuszka-Biernacki. Z pomocą mieszkańców Kuźni – Pani Róży Porwoł-Yon i jej małżonka, odmalowali najmniej skorodowane części ogrodzenia. Niestety, w trakcie porządków doszło do niemiłego incydentu: do porządkujących miejsca spoczynku, podeszła pewna pani i zadała następujące pytanie: „Ile dostajecie euro za te prace od mieszkającej po dziś dzień w Niemczech rodziny Schoenawów?”
Czyż nie jest to jakiś absurd? Czy jeśli ktoś ma własną, nieprzymuszoną wolę odnowy tych grobów, musi od razu robić to za pieniądze?
Po roku do dwuosobowej grupki „zapaleńców” dołączył piszący te słowa. W roku ubiegłym na kilka dni przed Świętem Zmarłych, dokonaliśmy uprzątnięcia mogił, w postaci usunięcia wysokich chwastów, wygrabienia liści i umycia nagrobnych tablic. Lada dzień, zrobimy ponownie to samo i miejmy nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja sprzed dwóch lat.
Na koniec, warto podkreślić, dlaczego mogiły tej rodziny są dla nas, historyków, tak bardzo cenne. Uważam, że osoby, które tak wiele wniosły w rozwój przemysłu Kuźni, zasługują, aby miejscom ich pochówku poświęcić więcej uwagi, oddać im hołd, a jednocześnie – ocalić od zapomnienia. Wszak ich groby są dziedzictwem kultury. Ktoś inny z kolei może powiedzieć, że nie ma potrzeby poświęcać im swojego cennego czasu. Poza tym, oni byli Niemcami. Ja jestem innego zdania. Nieważne, czy w danej mogile spoczywa Polak, Niemiec, Rosjanin czy Francuz. Jeśli żądamy, aby dbano o mogiły naszych Rodaków poza granicami naszego kraju (Cmentarz Orląt Lwowskich, Cmentarz Łyczakowski, mogiły pomordowanych polskich oficerów w Katyniu), umiejmy i chciejmy zadbać również o miejsca pochówku osób innych narodowości na naszych ziemiach. Nie pozwólmy, aby pamięć o tych ludziach poszła w zapomnienie. „Cmentarze, to kotwice pamięci” – jak mówi prof. Stanisław Sławomir Nicieja. Na Zachodzie wykazuje się najwyższą troskę o tego typu zabytki kulturowe. Dbajmy o naszą małą Ojczyznę. A tą naszą małą Ojczyzną jest właśnie nasze miasto i zabytki znajdujące się w nim.
Mogiły rodziny Schoenawa nie są jak dotąd zabytkami, gdyż nie widnieją w Wojewódzkim Rejestrze Zabytków. Niemniej jednak, od kilkunastu miesięcy trwają wysiłki, aby tam zostały umieszczone.
Bartosz Kozina
Na ratunek kuźniańskim zabytkom
- reklama -
Uważam że prace podjęte przez młodych historyków z Kuźni R. są godne pochwały.Cieszę się że znaleźli się młodzi ludzie, którzy chcieli bezinteresownie podjąć się dzieła ochrony tych pięknych zabytków. Wiele cudownych budowli i pomników zniknęło już z naszych miast i miasteczek ponieważ nie było zapaleńców którzy chcieli zadbać o ich odnowę.
Byłem kiedyś na tym cmentarzu. Groby niemieckie są a raczej były co widać na załączonych zdjęciach w opłakanym stanie. Dobrze, że ktoś chce to zmienić. Bo tak pomyślmy sobie, czy Ty, albo TY, chciałbyś aby za 100 lat Twoja mogiła wyglądała tak jak większość starych grobów na wielu cmentarzach?
A co ze starymi grobami na Jeruzalem. Zdewastowane i zniszczone . Groby Domsow Sobtzikow i innych raciborskich rodozin przemyslowcow. Zapomnianne bo niemieckie. Jako dziecko lubialem wieczorami chodzic na Jeruzalem i patzec jak wszedzie w 1 Listopada swiecily znicze i swiece a gdy bylo juz mrozno to one pekaly i bylo wtedy tak dziwnie cicho ,ciemmno spokojnie. Jako dziecko zapamietalem na grobowcu Domsow imie malej dziewczynki ktora tam spoczywala; Fanny jej bylo na imie.Ladne imie Fanny.Grützi
„Po II wojnie światowej, zgodnie z obowiązującym prawem pozostali członkowie familii Schoenawa, musieli opuścić raciborską ziemię i udać się do Niemiec.” Pisz, Bartek, co Ci ślina, ale nie opowiadaj, że to historia.