Strajk monterów trwa

Jeden z głodujących pracowników bielskiego oddziału firmy K-Tel, który trafił w poniedziałek w południe do szpitala, po badaniach wyszedł do domu. Rzecznik protestujących Edward Stalewski powiedział, że mężczyzna głodował od czwartku. W K-Telu, gdzie od 13 dni trwa protest, głodówkę nadal prowadzi 11 osób.

Strajk monterów K-TEL

- reklama -

Już od trzynastu dni trwa protest pracowników spółki K – Tel, jednego z pięciu podwykonawców Telekomunikacji Polskiej (w listopadzie w wyniku przetargu wyłoniono pięć zamiast czterdziestu sześciu mniejszych firm) zajmującego się naprawą i konserwacją sieci telekomunikacyjnej. Do strajku dołączyła się również załoga raciborska. Do dziś nie ma porozumienia pomiędzy przedstawicielami związków zawodowych a firmą K-Tel.
W minioną środę 12 osób zaostrzyło strajk głodówką. To odzew na zamiar zwolnienia ponad połowy załogi przez szefostwo firmy. Stajkujący zapowiadają, że nie odpuszczą dopóki dyrekcja nie zagwarantuje im zatrudnienia oraz utrzymania wysokości płac.

Tymczasem K – Tel do strajkujących pracowników wystosowało pismo: „Zorganizowana akcja od początku stoi w rażącej niezgodności z przepisami ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych i z przyjętymi zasadami współpracy w takich sytuacjach między pracodawcą. Strajk jest środkiem ostatecznym i nie może być ogłoszony bez uprzedniego wyczerpania możliwości rozwiązania sporu w drodze rokowań i mediacji. Dopiero nieosiągnięcie porozumienia rozwiązującego spór zbiorowy w postępowaniu mediacyjnym uprawnia do podjęcia akcji strajkowej. Tymczasem organizatorzy strajku nie podjęli rokowań, nie podpisano porozumienia, względnie protokołu rozbieżności, nie powołano mediatora z listy ustalonej przez ministra właściwego do spraw pracy, nie przeprowadzono żadnego postępowania mediacyjnego”.

Protestujący wezwali na miejsce Państwową Inspekcję Pracy. Twierdzą, że naruszane są podstawowe zasady bezpieczeństwa pracy. Drabiny do samochodów przyczepione są sznurkiem, wchodzimy na słupy pojedynczo, bez asekuracji. To łamanie zasad bezpieczeństwa w pracy – wyjaśniają.
Tymczasem dyrekcja firmy zagroziła, że za porzucenie obowiązków grozi im dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Nie dostaliśmy z ich strony żadnych konkretnych propozycji. Żądają, żebyśmy przerwali protest, a wtedy podejmą z nami rozmowy. Zdecydowaliśmy, że zostajemy na miejscu, więc zapowiedziano nam, że mamy oddać samochody i telefony służbowe – mówi Edward Stalewski, pracownik i działacz zakładowej „Solidarności”. Pracownicy tłumaczą, że dotąd zarabiali po 1,7 – 2,4 tys. zł brutto. Teraz mają zarabiać po kilkaset złotych mniej, a część w ogóle straci pracę. Większość na takie warunki nie chce przystać. Nikt, poza monterami sytuacji nie chce komentować. Mam swoje zdanie na ten temat, ale nie będe go wypowiadał na głos. 100 proc. raciborskiej załogi jest teraz w Bielsku – tylko tyle powiem – mówi Tomasz Kwaśniewski, kierownik raciborskiej siedziby K – Tel.

W zeszłym tygodniu do Bielska – Białej przybyli przedstawiciele związków zawodowych „Solidarność”. Trwające kilka godzin rozmowy z członkami K – Tel zakończyły się niepowodzeniem. Pomimo, że udało się osiągnąć konsensus, to porozumienia nie podpisano, bowiem, jak oznajmili przedstawiciele firmy, nie są do tego upoważnieni. Strajkujący zabarykadowali się w budynku. Trwa głodówka.

Święta wielkanocne pracownicy spędzili w pomieszczeniach spółki. W niedzielę wielkanocną proboszcz parafii świętego Mikołaja ksiądz Zbigniew Powada odprawił polową mszę świętą. Pracownicy spotykają się przed bramą wejściową z rodzinami. – Władze K-Telu dotychczas nie chciały z nami rozmawiać. Przed świętami pojechali do swych domów. Nam zafundowali takie święta, że zamiast w domach, spędzamy je tu. To smutny czas nie tylko dla 160 protestujących, ale i 160 rodzin – powiedział Stalewski.

W poniedziałek rano nie zabrakło tradycyjnego śmigusa dyngusa. Protestujący tradycyjnie spotkali się także z rodzinami przy bramie. – Zarząd pozwolił rodzinom, by w święta weszli do środka. Baliśmy się jednak, że może dojść do prowokacji. Nie znamy członków wszystkich rodzin. A wystarczyłoby, żeby ktoś wszedł i podrzucił choćby butelkę wódki. Podziękowaliśmy zarządowi, ale nie skorzystaliśmy z tej oferty – dodał Stalewski.

W piątkowym komunikacie spółka zagwarantowała natomiast pracownikom, którzy pozostaną w K-Telu, wynagrodzenie zasadnicze nie niższe niż 1,7 tysiąca złotych oraz premię uznaniową. Obecnie zarobki wynoszą od 1,7 tys. do 2,4 tys. zł brutto. Pracownicy objęci zwolnieniami mieliby znaleźć pracę w Śląsk-Tel, który współpracuje z K-Telem.

/SaM/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj