Pracownicy raciborskiej strefy płatnego parkowania skarżą się na nowego pracodawcę.
Przypomnijmy, że przetarg na obsługę strefy wygrała firma z Wrocławia "Park Invest". Okazali się najtańsi. Deklarowali, że miastu będą oddawać zamierzają 40 proc. dochodów ze strefy. W kasie dotychczasowego obsługującego – firmy "Południe" z Krakowa – zostawało 83 proc. Po przegranym przetargu kierownik krakowskiej firmy dziwił się tak sporej części jaką konkurenci chcą przeznaczać gminie. – To nierealne – mówił wówczas Jacek Jankowski z krakowskiej firmy.
Nowy operator rozpoczął swoją działalność od przeprowadzki – przeniósł biuro raciborskiej strefy z budynku przy dworcu kolejowym do biurowca "Batory" naprzeciw magistratu. – Próbowaliśmy przejąć poprzedni lokal, ale niestety, z przyczyn od nas niezależnych nie było to możliwe – tłumaczy Piotr Prusicki, dyrektor ds. rozwoju "Park Investu". – Obecne biuro położone jest w strefie, co znacznie wpływa na komfort pracy parkingowych, stąd wszędzie jest blisko. Biuro położone jest w budynku prestiżowym, do dyspozycji pracowników jest winda. W bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się magistrat oraz dworce PKP i PKS. A wszystko to, by zapewnić pracownikom jak najlepsze warunki – argumentuje Prusicki.
Okazuje się jednak, że sami pracownicy z przeprowadzki nie do końca są zadowoleni. – Pomieszczenie jest tak malutkie, że nie mamy warunków, żeby się przebrać, czy wypić kawę podczas przerwy – żali się jeden z parkingowych. Mężczyzna nie zgadza się na podanie nazwiska, bo boi się, że zostanie zwolniony z pracy.
Tymczasem o swoją przyszłość w firmie obawia się nie tylko nasz rozmówca. – Przez kilka tygodni nikt nawet słówkiem nie pisnął o umowach. Podpisaliśmy je dopiero kilka dni temu i chyba tylko dlatego, że zaczęliśmy się buntować. Na nas też chcą oszczędzać? – denerwuje się parkingowy. Remigiusz Chrzanowski, dyrektor marketingu firmy tłumaczy, że poślizg spowodowany był trudnościami formalnymi. – Strefę przejmowaliśmy na przełomie roku, to nie jest najszczęśliwszy czas. Mieliśmy dużo pracy z przesyłką PIT-ów dla swoich pracowników, a to nie mała rzesza, zbiegło się to też ze wzrostem płacy minimalnej. Uspokajaliśmy jednak pracowników, że umowy w końcu do nich dotrą – mówi Chrzanowski. I dotarły, ale obowiązywać będą jedynie przez miesiąc. – Traktujemy to jako pracę tymczasową – wyjaśnia dyrektor.
Prezydent Mirosław Lenk przyznaje, że oburzeni pracownicy dotarli i do niego. – Sprawa trafiła już do Państwowej Inspekcji Pracy – twierdzi Lenk. – My nie możemy ingerować. Nas interesują już tylko wpływy dla miasta, a w tej materii, póki co, wszystko gra – dodaje prezydent.
Niepokoje wzbudzają także wydawane kierowcom miesięczne abonamenty. – Nowe blankieciki są teraz tak proste, że można by sobie je samodzielnie w domu wydrukować – zauważa jeden z kierowców, który z problemem zwrócił się do naszej redakcji. Prusicki twierdzi, że firma nie chciała korzystać z druków poprzedniego operatora, a te nowe magistrat zatwierdził. Jacek Jankowski podkreśla natomiast, że jego firma kładła ogromny nacisk na zabezpieczenia abonamentów przed fałszerstwem. – Wykonanie zlecaliśmy drukarni, która zajmuje się m.in. drukiem mandatów dla policji. Abonamenty zabezpieczone były hologramami, znakami wodnymi, specjalną farbą – wymienia Jankowski. Obecne karnety, firma drukuje "we własnym zakresie". – Nasze abonamenty również mają zabezpieczenia. Mają logo i pieczęć spółki, druki są ewidencjonowane – zapewnia Prusicki.
Wielu kierowców uważa to jednak za niewystarczające. – Ja sumiennie kupuję, ale co jeśli znajdą się tacy, którzy nie będą na tyle uczciwi? Straci przecież i firma i miasto… – kwituje nasz czytelnik.
/SaM/