Marek Labus pyta w liście do redakcji, dlaczego doszło do wypłaty za dzieło, które, jego zdaniem, nie spełniało warunków umowy. – Oto pytania, na które trzeba odpowiedzieć – pisze Marek Labus, prezentując najnowsze spostrzeżenia w sprawie kontrowersyjnego opracowania autorstwa Dawida Wacławczyka.
Przypomnijmy, wiceprezydent Dawid Wacławczyk, jeszcze jako radny powiatowy, przygotował opracowanie koncepcji produktu turystycznego oraz reorganizacji raciborskiego Muzeum i Zamku Piastowskiego na zlecenie Urzędu Miasta za 24 600 zł. Wcześniej takie opracowanie Powiat Raciborski zamówił u Grzegorza Wawocznego. Podobieństwo między pracami zauważył Marek Labus oraz radny Michał Szukalski, który nagłośnił temat w środowisku samorządowym. Rada Miasta podjęła uchwałę w sprawie złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, taką decyzję podjął też Powiat. Wiceprezydent wydał w tej sprawie oświadczenie.
Teraz Marek Labus, autor wcześniejszych listów do redakcji (Apel o uczciwą dyskusję czy kolejna niezdarna próba tuszowania? oraz Plagiat czy nieporozumienie? Potyczka wiceprezydenta Dawida Wacławczyka z Markiem Labusem) ustosunkował się do komentarza jednego z czytelników, który zarzuca mu, że zajmuje się błahymi tematami. – Zawsze też znajdzie się grupa osób, która pragnie odwrócić uwagę od sprawy, poprzez atak na osoby zgłaszające nieprawidłowości lub skierowanie zainteresowania w inną stronę – napisał Marek Labus. Jednocześnie przekazuje do wiadomości okoliczności umowy zawartej przez Dawida Wacławczyka (w tamtym okresie prowadzącego działalność gospodarczą) oraz Miasto Racibórz, które są przesłankami do podważenia jakości wykonanego zlecenia jako niespełniającego zapisów umowy.
Pełna treść listu do redakcji poniżej.
Już dawno zauważyłem, że część osób publicznych, zamiast naprawić to co zepsuła, próbuje się tłumaczyć w stylu góralskiego dowcipu „Baco żonę ci gwałcą w lesie! Baca na to: A co to za las? Przecież to zagajnik, ledwie kilka drzewek.”
Zawsze też znajdzie się grupa osób, która pragnie odwrócić uwagę od sprawy, poprzez atak na osoby zgłaszające nieprawidłowości lub skierowanie zainteresowania w inną stronę. Niedawno portal opublikował krytyczne uwagi czytelnika dotyczące stanu Zamku Piastowskiego. Czytelnik przy okazji dowalił mi, że zajmuję się pierdołami, zamiast odpadającym tynkiem z zamkowych murów. Dodał, że ta moja bierność wobec, podobno wadliwego, otynkowania wynika z sympatii do byłego starosty Adama Hajduka oraz siły rządzącej od lat w naszym powiecie, czyli PO. Przypominając sobie moje kilkunastoletnie walki z samorządem powiatowym m.in.: o nieprawne pensje i nagrody dyrektora szpitala, o zrobienie porządku w radzie nadzorczej powiatowego PKS, ciągłe uwagi co do nadzoru nad szpitalem, sprzedaż radiologii, przekształcenie placówki w szpital covidovy, nieprawidłowości przy obsadzaniu dyrektora Zamku Piastowskiego, teza o pobłażliwości dla powiatowej władzy musi jawić się jako kompletny absurd.
Jednak zarzucanie mi, iż zajmuję się pierdołami czyli np. sprawą plagiatu tak hojnie nagrodzonego przez Prezydenta, wywołuje mnie do tablicy i obliguje do wyjaśnień. Również akcja powiatowej opozycji, starającej się przywalić Staroście, za to co zrobił Prezydent, mimowolnie odsłoniła nowe fakty, pogrążające miejskiego włodarza. Do tego dochodzą publiczne oświadczenia Dawida Wacławczyka, nowe informacje z Ratusza i problem robi się coraz większy. Cała sprawa ma wymiar wielopłaszczyznowy a wątek plagiatu nie jest jedyną nieprawidłowością. Niewątpliwie podstawą do działań w sprawie produktu turystycznego była (przynajmniej oficjalnie) umowa między Miastem a firmą Orinoko (wtedy JDG Dawida Wacławczyka). Przy udzielaniu tego rodzaju zamówień Prezydent musi przestrzegać przepisów regulujących wybór wykonawcy (ustawa o zamówieniach publicznych). Ratusz nie ma żadnych, dosłownie żadnych dokumentów uzasadniających to zamówienie oraz trybu jego zawarcia. Nie ma dokumentów potwierdzających przeprowadzenie badania rynku, negocjacji z wykonawcami, porównania ofert konkurencyjnych. Nie było wniosku radnych miejskich, żeby takie opracowanie zamówić. Prezydent udzielił zamówienia wg własnego widzimisię, wybranemu przez siebie wykonawcy. Sam też ustalił cenę za to opracowanie! Czy to nie jest naruszenie dyscypliny finansów publicznych? Celowość tego zamówienia też jest problematyczna, bo umowę podpisano, kiedy powiat dysponował już pracą redaktora Grzegorza Wawocznego i wystarczyło by miasto poprosiło o udostępnienie. Wola Prezydenta była jednak święta i Naczelnik Wydziału Edukacji Krzysztof Żychski przygotował treść umowy (w zasadzie przekopiował z niewielkimi zmianami umowę powiatu z redaktorem G. Wawocznym). Z umowy wynika, że w dniu 13 stycznia 2020 zawarły ją strony reprezentowane przez Dawida Wacławczyka oraz Prezydenta Dariusza Polowego, że podstawą do wystawienia faktury jest protokół zdawczo odbiorczy podpisany przez strony. Zgodnie z treścią umowy Naczelnik Krzysztof Żychski został wyznaczony do wysyłania i przyjmowania korespondencji, jednak nie miał uprawnień do odbioru końcowego. Umowa opatrzona została parafami Radcy Prawnego i Skarbnika Miasta. Podpisując umowę strony były obowiązane do jej przestrzegania. Wczytując się w zakres obowiązków wykonawcy oraz dwutygodniowy termin na wykonanie, wydaje się niemożliwym by to zadanie w tak krótkim czasie wykonać. Obecnie nie ma już sensu pastwić się nad sprawą plagiatu, bo bada to prokuratura. Otwarta pozostaje kwestia czy Dawid Wacławczyk wypełnił wszystkie punkty umowy. W mojej ocenie nie. Opracowanie składa się z przepisanej pracy Grzegorza Wawocznego, ozdobionej przez Wacławczyka wielokropkami i wykrzyknikami co zajmuje ok. 35 stron, z oryginalnych fragmentów twórczego wysiłku autora, co zajmuje stron kilka oraz ok. 40 stron kilkunastu scenariuszy wycieczek. Te kilka stron własnego wkładu w opracowanie nie wypełnia warunków umowy a niestety obnaża niską jakość. Brakuje też: opisu grup docelowych turystów, szczegółowego opisu funkcjonowania jednostek miejskich w celu realizowania produktu turystycznego, sprawozdania z co najmniej 20 godzin spotkań z osobami i instytucjami wskazanymi w produkcie turystycznym. Brakuje tzw. dobrych praktyk w prowadzeniu punktu informacji turystycznej, wskazania konkretnych działań mających na celu budowanie turystycznej wspólnoty samorządów. Scenariusze wycieczek turystycznych są pokazane w formie graficznej. Większą część zajmują tam zdjęcia i logo powiatu niż opisy propozycji zwiedzania, w których brakuje rozróżnienie miejsc dla różnych grup docelowych (te same propozycje np. są dla przedszkolaków jak i osób dorosłych). Nie ma słowa o tym, gdzie turysta mógłby w Raciborzu przenocować i zjeść (nawet w propozycjach 7-dniowych). Nie ma żadnej propozycji dedykowanej seniorom (co było jednym z wymogów umowy!). W scenariuszach jako żywienie proponuje się kiełbaski z ogniska, lody (może to ulubiona dieta autora, jednak dla dzieci chyba niewskazana), dodatkowo kawę oraz piwo dla dorosłych. Nie ma ani jednego lokalu gastronomicznego i noclegowego jakie turystom można w Raciborzu polecić. Bez komentarza zostawiam propozycje ścianek do selfie, plany postawienia rzeźby krokodyla i kaczki nad Odrą. Czy to wypełniało warunki umowy? Raczej nie, a do tego w większości było przepisaną cudzą pracą. Opracowanie mało być zgodne z przepisami prawa. Bezprawnie zaś wykorzystano logo powiatu.
Jak więc doszło do zapłaty za coś takiego? Zgodnie z umową warunkował to protokół zdawczo odbiorczy, podpisany przez strony umowy i wystawiona na jego podstawie faktura. Z informacji uzyskanych w Ratuszu wynika, że Dawid Wacławczyk opracowanie złożył w dniu 30 stycznia 2020 i tego samego dnia został podpisany protokół zdawczo odbiorczy, z zaleceniem wypłaty pełnego wynagrodzenia. Powstaje pytanie czy ktoś tę pracę Ratuszu zdążył chociaż raz przeczytać. Dokument podpisał Dawid Wacławczyk (co było zgodne z umową) oraz Naczelnik Krzysztof Żychski (co było niezgodne z umową), ponieważ ten naczelnik nie mógł wg treści umowy reprezentować Miasta Racibórz w tej sprawie. O tym powinien wiedzieć on sam, Dawid Wacławczyk oraz Prezydent Dariusz Polowy. Powinna też wiedzieć Skarbnik Miasta. Dlaczego doszło więc do wypłaty za dzieło, które nie spełniało warunków umowy? Za dzieło, które nie zostało odebrane protokolarnie, jako prawidłowe przez Prezydenta Dariusza Polowego? Oto pytania, na które trzeba odpowiedzieć.
Potem „dzieło” trafiło na ponad rok do ratuszowej szuflady, bo w przeciwieństwie do Starosty, Prezydent nie widział potrzeby dyskusji z radnymi miejskimi ani nad sensem tego zamówienia ani nad treścią zakupionego opracowania. Nie jest też prawdą, że miasto w związku z tym „dziełem” nie poniosło żadnej straty. Poniosło i nadal ponosi ogromne straty wizerunkowe, poniosło też stratę finansową. Przecież zapłacono za opracowanie niespełniające warunków umowy, za dzieło które nie zostało de facto odebrane. Kara dla wykonawcy za to, że na czas nie usunął usterek wynosi 0,5 % wynagrodzenia za każdy dzień, czyli od 30 stycznia 2020 do dziś to ok. 49 000 zł. Tylko komu tę karę przypisać? Wykonawcy za nie poprawione usterki czy Prezydentowi Polowemu z Naczelnikiem Żychskim za to, że tych ewidentnych wad opracowania nie zauważyli? Czy ktoś wreszcie zrobi rzetelną ocenę i odbiór tej kontrowersyjnej pracy Dawida Wacławczyka, bo do prokuratury zgłoszono przecież tylko sprawę plagiatu.
Marek Labus
/list do redakcji oprac. c/
Dobra robota p. Labus. Powinien Pan to dalej „pchnąć”. Pozdrawiam
to oni takie rzeczy robią dla zysku ?, a mojej starszej to premie wycofali,że niby oszczędzają.
panie doktorze to co pan napisał dla ludzi tu wymienionych 'czyli polowego walcławczyka czy zychskego jest niezrozumiałe .to są ludzie bardzo prości .jeden potrzebował pieniędzy drugi mu dał a trzeci podpisał.tak działa układ.